Pod koniec czerwca br. Polska jako jedyny kraj Unii Europejskiej zagłosowała przeciw zaproponowanym zapisom, które otwierałyby drogę do przyjęcia wyższych celów niż zaplanowane, w zakresie redukcji emisji gazów cieplarnianych. Jej zdaniem, zaproponowana przez Komisję Europejską ścieżka redukcji CO2 do 2050 roku jest niekorzystna dla unijnej gospodarki, w tym Polski. Czy słusznie?
Faktem jest, że w ostatnich 20 latach Polska wykonała ogromny wysiłek w obszarze redukcji emisji gazów cieplarnianych (o 30 proc.), podwajając równocześnie PKB. Żaden kraj UE nie może się pochwalić takimi osiągnięciami. Prawdą jest również, że zwiększenie tych celów może, ale nie musi, doprowadzić do znaczącego wzrostu cen energii i tym samym obniżenia konkurencyjności unijnej gospodarki. Eksperci twierdzą nawet, że w konsekwencji całego procesu można się spodziewać przeniesienia produkcji, a co za tym idzie także i samej emisji CO2 z Europy na Daleki Wschód. Czyżby zatem racjonalne wydawały się obawy Polski związane z realizacją postulatów KE?
- Być może zamiast licznych deliberacji związanych z tym tematem, warto pokusić się o redukcję emisji CO2 nie (tylko) w obszarze przemysłu, ale także w innym zakresie, takim na jaki każdego z nas stać i na jaki mamy realny wpływ. Mam tu na myśli sektor budownictwa i niedoszacowany potencjał oszczędności, jaki może płynąć z promowania i wspierania efektywnego energetycznie budownictwa indywidualnego – mówi Piotr Pawlak, Dyrektor Zarządzający BuildDesk Polska.
Mianem szóstego paliwa określa się energię zaoszczędzoną dzięki racjonalizacji jej zużycia poprzez wprowadzenie odpowiednich modernizacji. W przypadku przemysłu, proces ten związany jest z dużymi nakładami inwestycyjnymi czy badaniami nad nowymi technologiami energooszczędnymi, z kolei w budownictwie oznacza redukcję strat ciepła w budynkach.
W obecnej sytuacji istotne jest racjonalne spojrzenie na kwestię redukcji emisji CO2. Właśnie dlatego tak ważne jest, abyśmy przyglądnęli się budownictwu, a ściślej budynkom, które jak powszechnie wiadomo, są największymi konsumentami energii . W Polsce ponad 44% energii końcowej jest związane z użytkowaniem budynków, z czego prawie 75 proc. przypada na budynki mieszkalne1. Najbardziej energochłonnym obszarem budynku jest w rzeczywistości ogrzewanie. Energia cieplna w domu dostarczana może być bezpośrednio z elektrociepłowni lub ciepłowni lub poprzez miejscowe (w budynku za pomocą kotłów) spalanie węgla lub gazu. Zmniejszając zapotrzebowanie na energię cieplną w domach, zmniejsza się zużycie surowców energetycznych, czyli w konsekwencji ograniczona zostaje konsumpcja i koszty eksploatacji budynków czy mieszkań.
Polska nie godzi się na zwiększenie redukcji emisji CO2 argumentując, że mogłoby to doprowadzić m.in. do wzrostu cen energii. Jednak zamiast narzekać, że koszty ograniczenia emisji przez przemysł są zbyt wielkie, można zadbać o to, by w systemie ETS uwzględnić tzw. „domestic offset”, dzięki czemu emisje zaoszczędzone w innych sektorach, np. dzięki energooszczędnym budynkom (przyczyniającym się do poprawy standardu życia Polaków), zwiększałyby jednocześnie pulę przydziałów dostępną dla przemysłu. O takie rozwiązanie Polska mogłaby skutecznie zabiegać, pokazując, że nie tylko chce realizacji celu, czyli ograniczenia emisji CO2, ale pragnie to robić mądrze, w sektorach, w których jest to korzystne dla gospodarki i obywateli.
Tymczasem wydatki ponoszone przez Polaków na pokrycie kosztów mieszkania, w tym ciepło do ogrzewania i energię elektryczną, kształtują się na poziomie od 15 do 23 proc., co jest jednym z najwyższych wskaźników w Europie (pomimo iż powierzchnia mieszkalna przypadająca na statystycznego Polaka jest jedną z najmniejszych w UE). - To pokazuje skalę zaniedbań, ale i możliwości. Warto zatem skierować nasze działania w kierunku intensywnej i przemyślanej polityki promocji efektywności energetycznej wśród budujących i modernizujących domy. Pozwoli to na relatywne zmniejszenie zapotrzebowania na paliwa kopalne i tym samym mniejszą emisję gazów, a jednocześnie ograniczy wydatki gospodarstw domowych i przyczyni się do trwałego zmniejszenia obszarów ubóstwa energetycznego, dotykającego wielu Polaków i Europejczyków – mówi Maria Dreger, Kierownik działu Norm i Standardów Rockwool Polska.
Powszechnie wiadomo, że energia (również w postaci gazu, węgla czy biomasy) w domach i mieszkaniach potrzebna jest na utrzymanie odpowiedniej temperatury, dostarczenie ciepłej wody, oświetlenie i do eksploatacji urządzeń AGD. Jednak niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że w każdym obiekcie generowane są olbrzymie straty energii, które związane są przede wszystkim ze stratami przez przenikanie (ponad 65% łącznych strat ciepła w budynku). Wynika to ze słabej izolacyjności ścian, dachów czy podłóg. Powoduje to wprost największy udział energii potrzebnej do ogrzewania budynku (ponad 80%), czy to w postaci ciepła czy gazu, węgla lub innego surowca energetycznego, w całkowitym zapotrzebowaniu na energię.
- Te wskaźniki działają na wyobraźnię. Choć budowa stanowi zaledwie 10 proc. wydatków w całkowitym koszcie domu, to wciąż niewielu inwestorów uwzględnia koszty eksploatacji w swoich planach. Tymczasem. Z kolei nakłady finansowe potrzebne do utrzymania mieszkań i domów, to oprócz pieniędzy wydawanych na żywność i transport, największe wydatki gospodarstw domowych. Szkoda nie skorzystać z możliwości ich trwałego ograniczenia dzięki inwestycji w energooszczędność - zauważa Dreger.
Oderwaniem od realiów nie są zatem jedynie kłopoty w sferze euro, znacząca grupa ludzi biednych i ubogich w Unii, problemy z infrastrukturą energetyczną, gazu ziemnego i ropy naftowej, ale przede wszystkim brak świadomości, gdzie tak naprawdę powinno się szukać konkretnych oszczędności i tym samym redukcji CO2.
[1] GUS, Polityka paliwowo-energetyczna 2007-2008 wg metodologii EUROSTAT (bez rolnictwa)
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |