We Francji zarzuty pod adresem za kładów przerobu paliwa wypalonego COGEMA w La Hague wysunął prof. Viel twierdząc, że wykrył wzrost zachorowań na białaczkę wśród młodzieży poniżej 25 lat mieszkającej w odległości 35 km od zakładów. Opublikował on hipotezę, głoszącą że ten wzrost zachorowań jest skutkiem promieniowania emitowanego przez odpady radioaktywne z zakładów w La Hague. Wykryty wzrost zachorowań był minimalny, zaledwie na granicy mającej znaczenie statystyczne, ale wobec tego, że zarzut dotyczył energii jądrowej spowodowało to wielkie zaniepokojenie.
W odpowiedzi minister ochrony środowiska i sekretarz stanu do spraw zdrowia we Francji utworzyli komitet naukowy mający zbadać ten problem. Komitet stwierdził, że łączna liczba zachorowań na białaczkę, jaką teoretycznie mogłyby spowodować ciekłe odpady radioaktywne normalnie wydzielane z zakładów przerobu wypalonego paliwa jądrowego wynosi 0,0009 przypadku wśród całej zagrożone ludności i przez wszystkie lata działania zakładów. Ponadto, w okresie od 1979 do 1996 roku wystąpiły uwolnienia awaryjne, spowodowane przedziurawieniem rury prowadzącej do morza, które mogły spowodować 0,0001 przypadku oraz pożarem w silosie, który mógł spowodować 0,0004 przypadku.
Łączny wkład uwolnień rutynowych i awaryjnych z zakładów przerobu paliwa wypalonego mógł spowodować 0,0014 przypadku białaczki. Łączna liczba przypadków zaobserwowanych w populacji obserwowanej w okresie 1979-96 wyniosła 4, podczas gdy liczba oczekiwana na podstawie średniej częstości we Francji wynosiła 2. Różnica nie jest znacząca statystycznie. Wyniki prac Komitetu wykazały, że uwolnienia radioaktywne z zakładów w La Hague nie były powodem wzrostu zachorowań na białaczkę u dzieci w okolicy zakładów [8].
Mimo rosnącej liczby badań różnych komisji powoływanych przez ministerstwa ochrony środowiska i ministerstwa zdrowia w takich krajach jak USA, Wielka Brytania czy Francja potwierdzających, że elektrownie jądrowe nie wywołują ujemnych skutków zdrowotnych, przeciwnicy energetyki jądrowej w Niemczech walczący o głosy wyborców nie ustępowali ze stanowiska o dobrej nośności medialnej: elektrownie jądrowe na pewno szkodzą, oni to wykażą, a będąc u władzy uratują naród niemiecki od tego zagrożenia Wykorzystywali przy tym przypadki białaczki w pobliżu EJ Krummel oraz wyniki studiów zachorowalności na nowotwory w sąsiedztwie wybranych instalacji jądrowych. Warto poznać fakty, by wiedzieć, co kryje się za twierdzeniami przeciwników energetyki jądrowej.
W latach 1990 – 1991 w bezpośrednim sąsiedztwie EJ Krummel zachorowało na białaczkę 5 dzieci, potem w dwóch falach jeszcze 9 dzieci, łącznie 14 w ciągu 15 lat. Powstało podejrzenie, że białaczki spowodowało promieniowanie z EJ. Powołano kolejno 4 komisje, które przez 16 lat prowadziły intensywne analizy sytuacji, przede wszystkim sprawdzając czy z EJ Krummel mogło wydzielić się promieniowanie powodujące owe białaczki. W komisjach uczestniczyli zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy energetyki jądrowej i jak oświadczył Erich Wichmann, kierownik Instytutu Epidemiologii w Ośrodku Badawczym w Monachium, przewodniczący jednej z tych komisji i członek innej, „W tych komisjach następowało zderzenie dwóch różnych światów, spory były ostre i często personalne”. Zdaniem takich autorytetów jak prof. Blettner, kierownik Niemieckiego Rejestru Zachorowań Dzieci na Raka i dr Kaatsch, rzecznik Komisji ds. Białaczki, prof. Wichmann, przewodniczący komisji ds. Wskaźników Obciążenia (czynnikami powodującymi białaczkę) oraz przedstawicieli Instytutu Ekologicznego Oko-Institut z Darmstadt, promieniowanie z EJ nie mogło być przyczyną wzrostu białaczki w Krummel .
W końcu 2004 roku minister ochrony środowiska prowincji, w której rządy sprawowała antynuklearna koalicja zielono-czerwona, sam zresztą członek partii Zielonych, zamknął sprawę dochodzeń oświadczeniem, że wysoka częstość białaczek wokoło Krummel nie jest spowodowana przez działania EJ. Sprawdzenie, czy nie doszło do niedozwolonych uwolnień, powierzono Instytutowi Ekologicznemu w Darmstadt, który bynajmniej nie jest przyjazny wobec energetyki jądrowej. Jak oświadczył Michael Sailer, Koordynator Wydziału Bezpieczeństwa Instalacji Jądrowych w Ökoinstitut i członek niemieckiej Komisji Ochrony przed Promieniowaniem: „Wykonaliśmy ogromną pracę i chociaż sami nie mogliśmy początkowo w to uwierzyć, eksperci naszego Instytutu Ekologicznego stwierdzili, że EJ Krummel nie ponosi winy”. Nie znaleziono także żadnych wskazań, które mogłyby prowadzić do wniosku, że w jakimkolwiek czasie wystąpiły uwolnienia radioaktywności z EJ Krummel, które mogły prowadzić do wystąpienia białaczki. „Po prostu – nie było żadnych podstaw do takiego twierdzenia”.
Badania aberracji chromosomowych w limfocytach dzieci mieszkajacych w okolicy EJ Krummel wykazały jednak, że ich liczba jest podwyższona. W studiach porównawczych stwierdzono natomiast, że jeszcze większe liczby aberracji występują w miejscowości Plom, leżącej daleko od elektrowni (rys. 10).
Rys. 10. Analiza aberracji chromosomowych w limfocytach 30 dzieci żyjących w Elbmarsch i 30 dzieci żyjących w miejscowości Plöm położonej z dala od elektrowni jądrowej [17] |
Spowodowało to debatę co do możliwości sfałszowania wyników. „Czy nie zamieniono próbek? Czy lekarze uczciwie pobierali próbki krwi? Czy laboratoria, które pracowały z anonimowymi próbkami, rzeczywiście nie znały ich pochodzenia?” Kłótnia zataczała coraz dalsze kręgi, ale ostatecznie uzgodniono wynik dochodzeń: „żadnych nieuczciwych manipulacji nie było”.
Sprawa pozostawała zagadką przez wiele lat. Skoro promieniowanie z instalacji jądrowych nie mogło być przyczyną białaczki u dzieci, a mimo to wskaźnik zapadalności w pobliżu Krummel jest większy, to jaki jest powód? Działacze antynuklearni bez wahania twierdzili, że nie ma sensu wierzyć w zaprzeczenia lekarzy i komisji, skoro dzieci chorują. Ich zdaniem, winna była energetyka jądrowa.
Dopiero niedawno okazało się, że przyczyną zachorowań mogą być pozostałości po działającej w okolicy w latach 1865 – 1945 fabryce materiałów wybuchowych założonej przez samego Alfreda Nobla. W pobranych próbkach gruntu nie wykryto skażeń promieniotwórczych, natomiast stwierdzono podwyższoną zawartość wielu toksycznych metali ciężkich – ołowiu, arsenu, cynku, niklu, chromu i innych. Związek takich zanieczyszczeń w środowisku z podwyższoną zapadalanością na choroby nowotworowe, w tym białaczki, potwierdzały liczne badania w wielu krajach. Ponieważ na terenie dawnej fabryki działa ośrodek naukowy eksploatujący badawczy reaktor jądrowy, przeciwnicy energetyki jądrowej twierdzili, że winę ponosi ośrodek. Jego pracownicy mieli rzekomo ukrywać fakt, że 12 września 1986 doszło tam do wycieku. Zarzuty te nie potwierdziły się – białaczki są jednak skutkiem skażeń ziemi metalami ciężkimi. Na zdjęciu lotniczym dostępnym w serwisie flickr.com można zobaczyć budynki fabryki materiałów wybuchowych wykonane 7 kwietnia 1945, na kilka dni przed zniszczeniem jej przez alianckie lotnictwo bombowe. Bombardowanie fabryki i skażenia toksycznymi metalami – to fakty. Ale to już nie jest takie sensacyjne...
|
REKLAMA |
REKLAMA |
Radiofobia, podobnie jak sterydofobia i inne nieuzasadnione lęki przed osiągnięciami nauki są głęboko zakorzenione w społeczeństwie, a wynikają z niewiedzy - za mało jest rzetelnych obiektywnych informacji na ten temat, a za dużo medialnej wrzawy.