– W produkcji urządzeń elektrycznych i elektronicznych wykorzystywane są w sporych ilościach cenne surowce. Np. z miedzi tworzone są w urządzeniach obwody i kable. Ze złota z kolei robi się styki – wyjaśnia prof. Marcin Leonowicz z Wydziału Inżynierii Materiałowej Politechniki Warszawskiej.
– W Japonii największa ilość złota jest nie w skarbcach, nie w biżuterii, ale właśnie w elektronice – zaznacza prof. Leonowicz i dodaje, że z tego szlachetnego metalu tworzone są m.in. połączenia między akumulatorem a telefonem komórkowym. Bo złoto - w przeciwieństwie do metali nieszlachetnych - nie pokrywa się z czasem tlenkami i przewodzi prąd nawet po długim czasie użytkowania. Dawniej w urządzeniach zamiast złota w stykach stosowano inny metal szlachetny - srebro. Poza tym w lutowanych starszych urządzeniach często stosowano cynę, a nawet ołów (teraz go się już nie używa ze względu na toksyczność). Z kolei z zawierającej żelazo stali tworzone są elementy obudowy.
– W zakładach przeróbki odpadów metale te odzyskiwać można wrzucając do kotła zużytą elektronikę. Tworzywa sztuczne spalają się tam w odpowiednich warunkach, a pozostaje z nich sam stop metali – opisuje prof. Leonowicz i żartobliwie nazywa tę mieszankę "rudą miejską". Wyjaśnia, że materiał taki sprzedawany jest zwykle zagranicę i dopiero tam metale te są rozdzielane.
– Sprzedajemy więc surowiec, a moglibyśmy już tu, w kraju, odzyskiwać z niego czyste metale i sprzedawać je znacznie drożej – uważa badacz z Politechniki Warszawskiej.
W ramach projektu "REMET - Opracowanie metod odzysku metali ze złomu elektronicznego" badacze z Akademii Górniczo-Hutniczej oraz Politechniki Warszawskiej, we współpracy z firmą P.P.H.U. POLBLUME Zbigniew Miazga, pracują nad tym, by z "rudy miejskiej" oddzielać poszczególne metale. Prof. Leonowicz wyjaśnia, że o ile złoto i srebro odzyskać jest z takiego materiału najłatwiej, to ciężej np. rozdzielić miedź i cynę. Takie metody oddzielania metali są już na świecie wykorzystywane, ale uczestnicy projektu z Akademii Górniczo-Hutniczej chcą zaadaptować istniejące rozwiązania do polskich warunków.
– Nie trzeba tu wyważać otwartych drzwi, tylko opracować urządzenia, które spiszą się w przypadku typowego złomu – zaznacza prof. Leonowicz.
Rozmówca PAP w ramach projektu zajmuje się także metodami recyklingu magnesów neodymowych. Magnesy takie również obecne są w złomie elektronicznym - m.in. w dyskach twardych komputerów czy niekiedy w zużytym sprzęcie medycznym.
– To bardzo silne magnesy. Z kostką takiego magnesu o wymiarach 10x10x10 cm nie pozwoliłem nikomu wejść do mojego instytutu. Mówiono mi, że do takiego magnesu na składowisku złomu został przyciągnięty wózek widłowy i odrywano go dwoma innymi wózkami widłowymi – śmieje się prof. Leonowicz.
Badacz z PW opowiada, że magnesy neodymowe bardzo ciężko przetwarzać. W produkcji spiekane są one z proszku, a jeśli znów się je na proszek rozbije, materiał właściwie bezpowrotnie traci swoje właściwości magnetyczne. Prof. Leonowicz uważa jednak, że magnes można poddać działaniu wodoru, a potem gaz odessać. Choć z magnesu neodymowego powstanie proszek, będzie on miał właściwości magnetyczne. – Niestety, nieco słabsze niż wcześniej – komentuje naukowiec.
Proszek taki znów można jednak dowolnie formować i np. łączyć z tworzywami sztucznymi. W taki sposób tworzone "plastikowe" magnesy świetnie spisałyby się jako magnesy w drzwiczkach lodówek, magnesy do zabawek czy napędów. Naukowiec liczy na to, że tak przetworzony materiał będzie można z zyskiem sprzedawać. – Na razie taka metoda utylizacji magnesów nie jest jeszcze powszechnie stosowana, ale nad jej zastosowaniem pracują również badacze z Wielkiej Brytanii i Niemiec – dodaje profesor.
Projekt jest realizowany w ramach projektu INNOTECH Narodowego Centrum Badań i Rozwoju.
Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |