Bułgaria, Rumunia i Czechy zablokowały możliwość wydobywania gazu łupkowego na swoim terenie. Przyczynić się do tego miało lobby związane z przemysłem jądrowym oraz zielonymi technologiami, ale również sami politycy. W ciągu najbliższych tygodni Unia Europejska podejmie decyzję o ewentualnych ograniczeniach eksploatacji tego surowca. Zdaniem Tomasza Dąborowskiego z Ośrodka Studiów Wschodnich wymienione kraje nie powinny raczej zabiegać o to na unijnym forum.
- W tych krajach władze popełniły szereg błędów: nie przekazywały informacji dotyczących ani zagrożeń, ani korzyści płynących z posiadania z tych niekonwencjonalnych złóż. To stymulowało społeczne obawy – tłumaczy Tomasz Dąborowski.
Ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich wyjaśnia, że zablokowanie poszukiwań gazu łupkowego w tych krajach było wynikiem przede wszystkim uwarunkowań wewnętrznych, a nie czynników zewnętrznych, jak często się spekuluje wskazując na Gazprom, któremu zależy na utrzymaniu monopolistycznej pozycji w tym regionie, i który w związku z tym miałby sponsorować antyłupkowe nastroje.
- Rosja mogła wspierać ten proces, ale na pewno nie był to czynnik jedyny i krytyczny. Jest poza tym też szereg innych grup interesów, które są zainteresowane zablokowaniem lub opóźnieniem eksploatacji gazu łupkowego w tych krajach. Mam na myśli m.in. przemysł jądrowy Bułgarii chcący utrzymać swoją silną pozycję, lub lobby przemysłu zielonych technologii oraz organizacje ekologiczne, które wspierają alternatywne źródła pozyskiwania energii – komentuje Tomasz Dąborowski.
Istotnym czynnikiem było nałożenie się debaty łupkowej na czas kampanii wyborczych.
- Część ugrupowań politycznych wyczuło szansę, że gaz łupkowy może być narzędziem mobilizowania elektoratu, walki politycznej, uderzenia w przeciwników – zaznacza Tomasz Dąborowski.
W ocenie eksperta debata w tych krajach została zdominowana przez ekologów, natomiast firmy branży łupkowej nie przejawiały jakiejkolwiek determinacji w chęci wejścia na te rynki. Wynikało to stąd, że Bułgaria, Czechy i Rumunia są odległymi, nieznanymi rynkami dla firm z tej branży, przede wszystkim z USA i Kanady.
- Poszukiwania gazu łupkowego zakończyły się zanim się jeszcze de facto rozpoczęły, ponieważ zaledwie kilka firm wyraziło zainteresowanie poszukiwaniami. Chociaż były one istotne, jak np. Chevron, to jednak nie miały one istotnej wagi, nie stworzyły istotnej grupy interesów, które mogłyby przeciwstawić się narastającym obawom, formułowanym przez środowiska ekologów i społeczności lokalnych – wyjaśnia Dąborowski.
Tym bardziej, że nadal brakuje wiarygodnych informacji dotyczących potencjalnych złóż gazu łupkowego w tych krajach. Są tylko wstępne szacunki amerykańskie. Agencja Informacji Energetycznej (EIA) podała, że na terenie Bułgarii, Rumunii i Węgier (ocenianych łącznie) znajduje się około 538 mld m3 możliwego do wydobycia gazu łupkowego.
Z kolei polskie złoża oceniła na 5,3 bln m3. W marcu tego roku Państwowy Instytut Geologiczny (PIG) przedstawił raport, według którego zasoby gazu łupkowego w Polsce mieszczą się w przedziale od 345 do 768 mld m3.
- Podobnej weryfikacji amerykańskich danych nie było w tych krajach. Tam cały czas brakuje jakichkolwiek informacji, jeśli chodzi o potencjalne złoża. I tak naprawdę cała debata dotycząca gazu łupkowego toczyła się w pewnej próżni. Nie było wiarygodnych informacji i sprawdzonych procedur. Same państwa przyznają, że są nieprzygotowane na firmy z branży łupkowej, jeśli chodzi o otoczenie regulacyjne, uwarunkowania i legislację środowiskową – wyjaśnia Tomasz Dąborowski.
Dodaje, że ponieważ Bułgarzy, Rumuni i Czesi dopiero tworzą takie procedury, zdecydowali się przyjąć strategię na przeczekanie, polegającą na wstrzymaniu poszukiwań i dopiero za kilka lat będzie możliwa ponowna weryfikacja ich stanowiska w tym zakresie.
- Choć przyjmują na swoich rynkach regulacje niechętne branży łupkowej, to wydaje się, że nie będą blokować gazu łupkowego na forum europejskim. Z prostego względu: tym krajom też zależy na sukcesie gazu łupkowego np. w Polsce, ponieważ wyrażają zainteresowanie jego importem. Nie będą więc grać przeciwko. Natomiast na własnym krajowym podwórku będą w perspektywie średnioterminowej blokować wydobycie – tłumaczy.
Bułgaria w styczniu bezterminowo zakazała poszukiwań i wydobycia gazu łupkowego. Rumunia w maju wprowadziła półroczne moratorium na poszukiwania i zapowiada jego przedłużenie po grudniowych wyborach parlamentarnych. Podobne rozwiązania przygotowują władze czeskie.
newseria.pl
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |