Rozrasta się sieć czujników radioaktywności w domach polskich wolontariuszy. Internauci zjednoczeni wokół projektu Radioactive@Home chcą stworzyć cywilny system wczesnego ostrzegania o skażeniu radioaktywnym. To jeden z większych polskich projektów bazujących na przetwarzaniu rozproszonym.
"Projekt powstał podczas katastrofy w Fukushimie. Jego celem jest stworzenie ogólnoświatowej sieci czujników radioaktywności" - wyjaśnił w rozmowie z PAP informatyk Krzysztof Piszczek, jeden z autorów oprogramowania czujników instalowanych w ramach Radioactive@Home. Dodał, że nie we wszystkich krajach informacje o poziomie radioaktywności są tak łatwo osiągalne, jak w Polsce, gdzie bieżące dane publikuje Polska Agencja Atomistyki.
Na razie w ramach Radioactive@Home w Europie zainstalowano już pierwsze 60 czujników, z czego 30 znajduje się w Polsce. Jak powiedział Piszczek, w ramach projektu zebrane jest już zamówienie na kolejnych 200 czujników. Internauci, nie tylko z Polski, ale i z wielu innych krajów mają je otrzymać w styczniu.
Czujniki kupują na własny koszt wolontariusze projektu. Jak zaznaczył Piszczek, aby koszt udziału w projekcie był jak najniższy, uczestnicy Radioactive@Home zaprojektowali własny, niekomercyjny czujnik mierzący radioaktywność. Piszczek wyjaśnia, że koszt takiego urządzenia, w zależności od kursu euro oscyluje wokół 90-120 zł.
Taki czujnik, podłączony do komputera, przesyła w ustalonych odstępach czasu (domyślnie co 20 minut) wyniki pomiarów na serwer. Dane te pojawiają się na mapie pomiarów, dostępnej na stroniehttp://radioactiveathome.org/map/. Jak wyjaśnił Krzysztof Piszczek, jeśli pojawi się zagrożenie, na mapie zmieniają się kolory pomiarów - najpierw z zielonego na żółty, a potem na czerwony.
Czy udział w projekcie jest skomplikowany? Wystarczy, że wolontariusz zainstaluje na swoim komputerze tzw. menadżera projektów - program, który pracuje na komputerze w tle, podłączy się do projektu i włączy kupiony wcześniej czujnik. "na tym kończy się aktywność wolontariusza" - powiedział Piszczek.
Według informatyka, w tej chwili na ogólnodostępnej platformie BOINC, służącej do przetwarzania rozproszonego, działa ponad setka projektów, w tym kilka polskich. Największą popularnością cieszą się projekty "białkowe", w ramach których internauci udostępniają naukowcom moc obliczeniową swoich komputerów w pracach nad nowymi lekami. Piszczek zaznacza, że najbardziej popularnym projektem jest ten pod nazwą World Community Grid, który zajmuje się m.in. walką z AIDS, walką z odmianami raka występującymi u dzieci.
Wśród polskich projektów jest Mersenne@Home - projekt z zakresu matematyki i teorii liczb, w ramach którego internauci próbują rozwiązać problem liczb Mersenne'a. Innym polskim projektem bazującym na przetwarzaniu rozproszonym jest Enigma@Home, który zajmuje się rozszyfrowaniem ostatnich trzech wiadomości, zakodowanych niemiecką Enigmą podczas II wojny światowej.
Piszczek zaznaczył, że w Polsce udostępnianie mocy swojego komputera dla dobra nauki jest całkiem popularne. Miejsce Polski w klasyfikacji krajów, które udostępniają najwięcej mocy przerobowych swoich komputerów waha się między 7 a 11. na świecie. "Wyprzedzamy takie potęgi jak Rosja, Norwegia. Czasem zbliżamy się do Wielkiej Brytanii" - powiedział. Drużyna BOINC@Poland, której członkowie deklarują, że pochodzą z Polski, liczy ok. 7 tys. członków. Ale nie jest to jedyna polska drużyna skupiająca polskich wolontariuszy udostępniających swoje komputery.
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |