Popyt na zawierające jod tabletki przybrał w USA rozmiary, które niewiele mają wspólnego z rzeczywistym zagrożeniem - informuje "New Scientist".
Ludność zamieszkująca zachodnie wybrzeża USA i Kanady szybko wykupuje tabletki z jodkiem potasu. Zdaniem ekspertów, na nic im się one nie przydadzą.
W przypadku ludności narażonej na kontakt z radioaktywnym jodem, przyjmowanie jodku potasu może zablokować wchłanianie jodu radioaktywnego przez tarczycę. Ocenia się, że po awarii w Czarnobylu tysiące ludzi uniknęły w ten sposób raka tarczycy.
Według US Nuclear Regulatory Commission w przypadku poważnej awarii reaktora jodek potasu należy podać każdej osobie przebywającej w promieniu 16 kilometrów. USA są o tysiące kilometrów za daleko, by taka profilaktyka na coś się przydała.
W wywiadzie dla CNN Nolan Hertel specjalista nuklearny z Georgia Institute of Technology wyjaśnia, że gdy izotopy trafią od atmosfery, wędrując z wiatrem ulegają olbrzymiemu rozproszeniu i rozcieńczeniu. Z kolei Kenneth Mossman z Arizona State University w Tempe zauważa, że przyjmowanie jodku potasu może, co najwyżej dać poczucie, iż "coś się zrobiło".
Jednak jodek potasu może być dla niektórych osób niebezpieczny - jeśli są uczuleni na jod. U innych mogą się pojawić dolegliwości ze strony układu pokarmowego czy podrażnienie gruczołów ślinowych.
Jednak błędne wyobrażenie o właściwościach jodu nie jest specjalnością tylko Amerykanów. Jak podaje agencja Associated Press, w Pekinie spanikowani Chińczycy wykupują sól, w błędnym mniemaniu, że dodawany do niej jod może ich chronić. Jednak zawartość jodu w takiej soli jest zbyt mała (pomijając fakt, że skażenie nie dotarło do Chin).
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |