Bezzałogowy aparat latający - do monitorowania, zadań pomiarowych, montażowych, i transportowych - to w istocie mały, bezzałogowy helikopter. Polskiej produkcji robot, opracowany w ramach pracy doktorskiej przez dr. inż. Grzegorza Chmaja i jego promotora prof. dra hab. inż. Tadeusza Uhla, komercjalizuje spółka odpryskowa UAVS Poland sp. z o.o. Firma działa w strukturze Krakowskiego Centrum Innowacyjnych Technologii INNOAGH Akademii Górniczo-Hutniczej.
Jak powiedział PAP prof. Tadeusz Uhl z Wydziału Inżynierii Mechanicznej i Robotyki AGH, spółka zajmuje się produkcją bezzałogowych helikopterów m.in. na potrzeby zastosowań cywilnych, policji i straży pożarnej, ale także dla wojska.
"Nasz robot może służyć do monitorowania obiektów. Zastępuje wówczas ochroniarza, oblatuje obiekt z zadaną częstotliwością i przekazuje obraz na monitor. W ten sposób, nie wychodząc z budynku, można obserwować, co się dzieje poza tym budynkiem. Stosują go geodeci i geologowie do badań gruntów, zespoły opracowujące mapy do urządzeń GPS, straż pożarna do nadzorowania akcji lub wykrywania pożarów, policja w zastosowaniach operacyjnych, służby graniczne. To także podstawowy element wyposażenie dla wojska" - wylicza w rozmowie z PAP prof. Uhl.
Dodaje, że na świecie są jeszcze inne aplikacje podobnych urządzeń, na przykład monitorowanie stanu konstrukcji budowlanych, choćby warstwy śniegu na dachu.
"Zamiast ludzi można wysłać w niebezpieczne lub trudnodostępne miejsca taki helikopter. Kiedy przeleci nad dachami i dokona pomiaru, będziemy wiedzieli, ile śniegu zalega na budynkach. Można go wyposażyć w różne czujniki, nie ma tu w zasadzie żadnych ograniczeń, poza udźwigiem. Na swoim pokładzie pojazd może mieć aparaturę ważącą do 13 kg" - tłumaczy naukowiec.
Parametry helikoptera nie odbiegają, według prof. Uhla, od poziomu konstrukcji światowych. Promotor dr. Chmaja podkreśla, że technologicznie w niektórych aspektach aparat jest bardziej zaawansowany niż dostępne komercyjnie urządzenia. Nieco różni się pod względem komunikacji, czyli sterowania pojazdem. Współtwórca przypomina, że był to projekt ówczesnego doktoranta.
"W Polsce zastosowania robotów, które umożliwiają loty bezzałogowe, rozpowszechniają się. Wiele firm ogłasza przetargi na ten sprzęt, wojsko ma już kilkadziesiąt takich urządzeń. To zaczyna być coraz bardziej rozpowszechnione. My, w ramach działalności rynkowej spółki, startujemy w tych przetargach. Dostarczamy układy sterowania dla różnych tego typu statków w całej Europie, jesteśmy doradcą technicznym firm, które zajmują się tzw. autopilotami, to są te urządzenia, które umożliwiają lot autonomiczny bez udziału człowieka. Wykonujemy oprogramowanie dla różnych aplikacji" - wyjaśnia prof. Uhl.
Naukowiec, wraz z wypromowanym przez siebie doktorem, zasiada we władzach pierwszej spółki typu spin-off z projektu z udziałem uczelni. Firma mogła powstać dzięki temu, że wcześniej AGH utworzyła spółkę zadaniową KCIT INNOAGH, której jest stuprocentowym właścicielem. Choć uczelnia ma 100 proc. udziałów INNOAGH, to centrum działa na zasadach rynkowych. Może m.in. tworzyć nowe podmioty - spółki-córki i wchodzić w dowolne powiązania biznesowe. Na razie siedziba INNOAGH mieści się na terenie uczelni.
Tak powstała spółka UAVS Poland. Jej zadaniem była komercjalizacja projektu doktorskiego, który polegał na zaprojektowaniu, wykonaniu prototypu i jego przebadaniu. Właścicielem projektu doktorskiego jest uczelnia, a prawa do niego mają twórcy, czyli promotor i doktorant. W nowoczesnej strukturze te siły zostały połączone - z zyskiem dla wszystkich. Zyskał również sektor innowacyjnej gospodarki.
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |