Proste zmiany, takie jak lepsze ocieplenie budynków czy zmniejszenie wagi aut pozwoliłyby ograniczyć globalne zapotrzebowanie na energię nawet o 73% - informują naukowcy na łamach "Environmental Science and Technology".
Dyskusja na temat ograniczania emisji gazów cieplarnianych koncentruje się zwykle na rozwoju bardziej ekologicznych metod produkcji energii. Takie metody umożliwiają zmniejszenie emisji, jednocześnie nie wymagając od konsumentów zmian dotychczasowych, wielce energochłonnych przyzwyczajeń. Jednak upowszechnienie nowych technologii zajmuje zwykle lata. Tymczasem wydajność energetyczną można poprawić już dziś przy zastosowaniu konwencjonalnych technologii i dotychczasowej wiedzy.
Aby obliczyć, ile energii można oszczędzić ulepszając to, co z czego ludzie korzystają od dawna, zespół naukowców z University of Cambridge analizował bilans energetyczny starych budynków, samochodów i przemysłowych urządzeń. Następnie wprowadził w nich zmiany, które pozwalały zwiększyć energetyczną wydajność.
Zmiany w budynkach obejmowały lepsze izolowanie ścian zewnętrznych i wymianę okien na bardziej szczelne, dwukomorowe. Oszczędności gazu zyskano m.in. pilnując, by podczas każdego gotowania garnki i patelnie przykrywano pokrywkami. Zrezygnowano też z boilerów do podgrzewania wody i zmieniono ustawienia temperatury wody w pralkach i zmywarkach. Jeśli zaś chodzi o transport, wyraźnie "odchudzono" auta.
Doświadczenie to doprowadziło badaczy do wniosku, że nawet tak proste zmiany mogłyby doprowadzić do oszczędności globalnego zużycia energii aż o 73%. Wielu ludzi nie ma jednak świadomości, że - bez większych wyrzeczeń - mogą na wielką skalę ograniczyć swoje energetyczne potrzeby - zwraca uwagę Julian Allwood, kierownik projektu.
- Nie wszystkie z tych zmian da się wprowadzić od ręki. Lżejszym samochodom groziłyby poważne kolizje, gdyby doszło do wypadku z autami o wiele cięższymi. Jednak coraz ostrzejsze standardy dotyczące emisji przez samochody osobowe, zwłaszcza narzucane w Europie, doprowadzą z czasem do tego, że waga przeciętnego auta spadnie - twierdzi Allwood.
Niektóre z założeń naukowców z Cambridge, dotyczące skali oszczędności energii i poprawy wydajności, mogą być zbyt pesymistyczne - zauważa Nick Eyre, szef centrum badań Lower Carbon Futures na University of Oxford. Można przecież projektować budynki jeszcze bardziej wydajne energetycznie, niż wskazuje standard budowania tzw. domów pasywnych. Domy takie mają świetne parametry izolacyjne, jak również rozwiązania, które pozwalają mieszkańcom zużywać minimalną ilość energii (m.in. na ogrzewanie wnętrz, grzanie wody czy wentylację). Domy pasywne cechuje bardzo niskie zapotrzebowanie na energię do ogrzewania – poniżej 15 kWh/m² rocznie. Oznacza to, że w przeciągu sezonu grzewczego do ogrzania jednego metra kwadratowego mieszkania potrzeba 15 kWh, co odpowiada spaleniu 1,5 l oleju opałowego, bądź 1,7 m³ gazu, czy też 2,3 kg węgla. Dla porównania, zapotrzebowanie na ciepło dla budynków konwencjonalnych budowanych obecnie wynosi około 120 kWh/m² w skali roku.
- Osiągnięcie nawet wspomnianych 73% oszczędności na energii będzie jednak zależeć od tego, jak ludzie zastosują owe wydajniejsze technologie. Nawet dom pasywny nie sprosta własnemu standardowi, jeśli jego mieszkańcy będą zimą zostawiać otwarte na oścież okna - twierdzi Eyre.
Źródło: PAP, Wikipedia
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |