Rynki energii elektrycznej Niemiec i Austrii zostaną rozdzielone aby ograniczyć nieplanowane przepływy energii przez Polskę - wynika z wywiadu, jaki Boris Schucht, prezes niemieckiego operatora sieci przesyłowych 50 Hertz udzielił portalowi WysokieNapiecie.pl. Rozmówca portalu przewiduje ponadto mniejsze, niż założył polski rząd, zdolności importu energii z Niemiec w najbliższych latach.
– Rozdzielenie Niemiec i Austrii na dwie strefy cenowe jest już praktycznie postanowione. Bundesnetzagentur czyli niemiecki regulator rynku, pracuje jeszcze nad formalną decyzją w tej sprawie, ale powinna być wydana jeszcze w tym roku, a zacznie obowiązywać od 2018 roku – powiedział prezes 50 Hertz Boris Schucht w rozmowie z portalem WysokieNapiecie.pl na trwającej właśnie konferencji Berlin Energy Transition Dialogue.
To oznacza, że w przyszłym roku wyeliminowane (lub przynajmniej mocno ograniczone) zostaną przepływy kołowe, które powodują chaos w polskim systemie energetycznym. Prąd z elektrowni wiatrowych z północnych i wschodnich Niemiec wędruje na południe kraju i do Austrii, gdzie są odbiorcy. Ponieważ sieci wewnątrz Niemiec są za słabo rozwinięte, prąd ten płynie także przez Polskę i Czechy, gdzie zaburza pracę sieci. Pisaliśmy o tym wielokrotnie (zob.: Przepływy kołowe - o co tyle hałasu?). Sytuację poprawiło postawienie na granicy w 2016 r. pierwszych przesuwników fazowych, czyli potężnych transformatorów, które pozwalają lepiej sterować niekontrolowanymi przepływami.
Polski Urząd Regulacji Energetyki wysłał w tej sprawie skargę do unijnej agencji regulującej rynek energii ACER. Poparły ją także urzędy w Czechach, na Węgrzech i Słowacji. W 2015 r. ACER wydał opinię zalecającą rozdzielenie Niemiec i Austrii na dwie strefy cenowe, tak jak domagał się URE. Najgoręcej przeciw tej decyzji protestowali Austriacy, którzy obawiają się wzrostu cen energii. Jak usłyszeliśmy w ubiegłym tygodniu w Bonn, najostrzej decyzję Bundesnetzagentur krytykował największy austriacki producent energii elektrycznej - Verbund, zarabiający na magazynowaniu taniej energii z Niemiec w alpejskich elektrowniach szczytowo-pompowych.
– Przepływy kołowe są normalnym zjawiskiem, ale ich skala na granicy niemiecko-austriackiej była zbyt duża - powiedział Schucht i Dodał, że Austriacy jego zdaniem pogodzili się już z rozdzieleniem stref i nie będą dłużej protestować. Jeśli rzeczywiście do tego dojdzie w 2018 r. to będzie duży sukces Urzędu Regulacji Energetyki i Polskich Sieci Elektroenergetycznych.
Schucht dodaje, że jego zdaniem szanse, że około roku 2021 uruchomiony zostanie trzeci łącznik między Polską a Niemcami są niewielkie. Interkonektor, nazwany GerPol Powerbridge był wpisany na unijną listę ważnych projektów, tzw. PCI. Miał sprawić, że możliwości handlowego importu energii z Niemiec wzrosłyby do 1500 MW. – Oczywiście wolelibyśmy mieć ten łącznik, ale rozumiemy problemy strony polskiej ze wzmocnieniem sieci – ubolewa Schucht.
Jak już informowaliśmy, Polska w korespondencji z KE zaproponowała, że zamiast GerPol Powerbridge, wzmocni sieci w okolicach Plewisk. Efekt miał być ten sam – 1500 MW po 2020 r. - Schucht jednak w to powątpiewa. - Osobiście nie sądzę, aby po 2020 moc importowa z Niemiec do Polski wynosiła 1500, będzie to raczej 500 MW - powiedział nam.
Jeśli Schucht ma rację, to Polska może mieć problem. W negocjacjach z KE 2016 r. dotyczących zatwierdzenia zielonych, czerwonych i żółtych certyfikatów czyli wsparcie dla OZE oraz kogeneracji polski rząd w ramach „skruchy” za nienotyfikowanie tej pomocy publicznej do Komisji obiecał Brukseli zwiększenie mocy na granicy z Niemcami.
Czytaj więcej na portalu wysokienapięcie.pl.
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |