Nowoczesne, pasywne systemy bezpieczeństwa mają dać reaktorowi produkowanemu przez GE Hitachi przewagę nad innymi. Także z ekonomicznego punktu widzenia ma być najbardziej efektywny – przekonuje konsorcjum. Polska Grupa Energetyczna, wyznaczona przez rząd do budowy elektrowni jądrowej, w październiku rozpocznie poszukiwanie dostawcy technologii. Swoje oferty, oprócz GE Hitachi, mają złożyć Areva z EdF, Westinghouse, a także Rosatom.
GEH oferuje dwa typy reaktorów: ABWR (Advanced Boiling Water Reactor - udoskonalony wodny reaktor wrzący) oraz ESBWR (Economic Simplified Boiling Water Reactor - ekonomiczny uproszczony wodny reaktor wrzący). Pierwszy należy do tzw. reaktorów III generacji, zaś drugi do generacji III +. Oba to reaktory typu BWR (wodne reaktory wrzące) z tym, że są unowocześnione i bezpieczniejsze.
- Najlepszym rozwiązaniem dla Polski byłby reaktor typu ESBWR – uważa Ziemowit Iwański, dyrektor wykonawczy w Polsce GE Hitachi Nuclear Energy (GEH). – Pod względem współczynnika ryzyka, związanego z uszkodzeniem rdzenia reaktora w przypadku poważnej awarii, jest ponad 200 razy bezpieczniejszy od jakichkolwiek reaktorów z wodą pod ciśnieniem.
ABWR został po raz pierwszy zastosowany i wybudowany w Japonii, na początku lat dziewięćdziesiątych. Z kolei ESBWR powstał na bazie technologii ABWR.
- Pewne systemy z tego wcześniejszego reaktora uległy uproszczeniu albo częściowej eliminacji. W związku z tym jest on najbezpieczniejszym reaktorem spośród tych, które zaliczają się do III generacji – podkreśla w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria dyrektor GE Hitachi Nuclear Energy (GEH).
I dodaje, że z reaktora zostały wyeliminowane pompy, co nie tylko zwiększa bezpieczeństwo tego reaktora, ale też zmniejsza dawki promieniowania otrzymywane przez personel elektrowni.
Jak podkreśla Iwański, wszystkie znajdujące się tu układy bezpieczeństwa są pasywne, czyli nie wymagają zasilania w energię elektryczną, ani doprowadzania dodatkowej ilości wody przez ponad siedem dni, „w dowolnych warunkach awaryjnych”. Jest to możliwe dzięki wykorzystaniu w nich zjawisk fizycznych (siła grawitacji, konwekcja naturalna lub zmiana właściwości niektórych materiałów wraz z temperaturą). Takie systemy według ekspertów są niezawodne – nie mogą ulec zablokowaniu ani uszkodzeniu.
Jednak ten typ reaktora nie został jeszcze nigdzie wykorzystany, co może działać na niekorzyść tego rozwiązania, ponieważ polska elektrownia ma zostać wybudowana zgodnie ze sprawdzoną już technologią.
- To konstrukcja ewolucyjna ABWR, wszystkie procesy fizyczne, wszystkie rozwiązania, które były wykorzystane w tamtym reaktorze, zostały zastosowane w tym. I każdy z tych procesów był wielokrotnie sprawdzony, wielokrotnie zastosowany w innych urządzeniach – ripostuje przedstawiciel GE Hitachi.
Inne firmy, które zapowiadają złożenie swoich ofert, również stawiają na bezpieczeństwo. Oferowany przez firmę Areva reaktor EPR III generacji (wodno-ciśnieniowy) jest ewolucyjną wersją reaktorów PWR oraz N4, które są najczęściej eksploatowane na świecie. Jak zapewnia koncern – jest bezpieczny, ekologiczny i dużo sprawniejszy niż pozostałe. Powstał na bazie 30-letnich doświadczeń francuskich i niemieckich projektantów i operatorów elektrowni. Tym, co odróżnia go od modeli konkurencyjnych, jest połączenie aktywnych i pasywnych systemów bezpieczeństwa. To ma wyeliminować niebezpieczeństwo skażenia środowiska.
Stawka toczy się o nawet 50 mld zł – tyle ma kosztować wybudowanie elektrowni jądrowej w Polsce.
Firmy nie zdradzają kosztów zakupu swoich reaktorów. Natomiast, zgodnie z szacunkami, cena budowy 1 MW elektrowni jądrowej wynosi od 3 do 3,5 tys. euro.
W koszt budowy elektrowni atomowej wliczyć należy również szereg innych czynników.
- Cena rektora ma stosunkowo nieduży wpływ na wartość inwestycji. Jest ona uzależniona od specyficznych warunków lokalizacyjnych, od tego, ile pracy trzeba włożyć, żeby przygotować dane miejsce do zbudowania takiego ciężkiego i dużego obiektu, jakim jest elektrownia jądrowa – mówi Ziemowit Iwański.
Znaczenie mają także nakłady, które trzeba będzie ponieść na wyprowadzenie mocy, budowę linii przesyłowych.
- Wyprowadzenie mocy z bloku mającego 1600 MW, wymaga budowy czterech linii po 400 kW. Tego typu dużych linii w Polsce nie ma. Trzeba je dopiero zacząć budować, a to są duże koszty, powiązane z budową elektrowni jądrowych – wyjaśnia Ziemowit Iwański.
newseria.pl
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |