Czy rany oparzeniowe trzeciego stopnia można wyleczyć za pomocą światła, tlenu i naturalnego związku chemicznego, tzw. fotouczulacza?
Nad taką metodą pracuje dr Mariusz Stanisław Grinholc z Międzyuczelnianego Wydziału Biotechnologii UG-GUMed. Na przygotowanie metody uczony otrzymał 950 tys. złotych ze środków programu LIDER Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Do leczenia ran oparzeniowych nawet trzeciego stopnia uczeni z Międzyuczelnianego Wydziału Biotechnologii UG-GUMed chcą wykorzystać tzw. terapię fotodynamiczną. "Do tej pory jest ona wykorzystywana głównie do leczenia zmian nowotworowych. Okazało się, że może być też skuteczna w przypadku zakażeń bakteryjnych" - powiedział PAP Mariusz Stanisław Grinholc.
Na czym polega badana metoda? Do jej zastosowania potrzebne są trzy składniki: związek chemiczny, czyli tzw. fotouczulacz; światło o odpowiedniej długości fali i tlen, dzięki któremu powstaną wolne rodniki.
"Pacjentowi podaje się naturalne związki chemiczne, które stają się toksyczne dopiero po wzbudzeniu tych związków światłem o odpowiedniej długości fali. W ten sposób generują powstawanie wolnych rodników, które utleniają odpowiednie struktury komórkowe i w ten sposób prowadzą do niszczenia bakterii" - wyjaśnił naukowiec.
Zaletą metody jest to, że lekarz będzie mógł panować nad związkiem i stosować go lokalnie. "Działanie światła pozostaje pod naszą kontrolą. Efekt bakteriobójczy otrzymujemy tylko w konkretnym miejscu - tym, w którym chcemy go uzyskać - i nie powodujemy zaburzeń w całej fizjologii, co jest częstym skutkiem antybiotykoterapii" - tłumaczył badacz.
Dodał, że wiele patogenów - np. gronkowiec złocisty, pałeczka ropy błękitnej, czy różnego rodzaju grzyby - które zakażają rany są wrażliwe i reagują na naturalne fotouczulacze.
"Tego rodzaju terapia jest już stosowana przy leczeniu zmian nowotworowych, chorób dermatologicznych, a także zmian bakteryjnych. W wielu krajach Europy i Stanach Zjednoczonych wykorzystuje się ją do leczenia zmian trądzikowych. Może być stosowana bez względu na wiek pacjenta, czy choroby towarzyszące" - opisywał Grinholc.
Wyjaśnił, że uczeni skupili się na leczeniu ran oparzeniowych zakażanych najczęściej spotykanymi drobnoustrojami, bo są one jednymi z najtrudniej gojących się ran. "Często sama rana oparzeniowa nie prowadzi do śmierci pacjenta. Jednak w zakażonej ranie bardzo łatwo rozwijają się wszelkie drobnoustroje, dlatego rany te są bardzo trudne do leczenia" - wyjaśnił naukowiec.
Podkreślił, że sukces w dziedzinie leczenia ran oparzeniowych umożliwi leczenie różnego rodzaju ran chronicznych, np. stopy cukrzycowej u diabetyków czy owrzodzeń podudzia. "Takie rany są bardzo trudne w leczeniu. Ze względu na specyficzne ukrwienie tych miejsc bardzo trudno dostać się do nich antybiotykom" - zaznaczył.
Grinholc zapewnił, że opracowywana metoda jest tania i każde laboratorium czy szpital będzie mógł sobie na nią pozwolić. "Źródłem światła może być wszystko. To nie musi być laser, ale zwykła lampa halogenowa czy lampy diodowe. Z kolei związek jest pochodzenia naturalnego, dlatego łatwo go uzyskiwać" - powiedział.
Naukowcy będą pracowali nad projektem przez trzy lata. Według planów, dopiero ostatnie pół roku będą stanowiły badania na modelach zwierzęcych, a poprzedzą je długie prace w laboratoriach. "Mam nadzieję, że wtedy będziemy mieli już konkretne efekty pracy" - powiedział naukowiec.
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |