

Apator, toruński producent liczników i łączników, chce zdobyć jedną trzecią polskiego rynku inteligentnych urządzeń pomiarowych, w tym liczników energii elektrycznej, gazomierzy, wodomierzy i ciepłomierzy.
Pierwszy ważny kontrakt na dostawę inteligentnych liczników Apator ma już w kieszeni. Spółka wygrała przetarg ogłoszony przez EnergiaPro z grupy Tauron, który opiewa na 7,8 mln zł. Jak podkreślają władze giełdowej spółki, realizacja tej umowy ułatwi Apatorowi dalszy udział w planowanej masowej instalacji nowoczesnych mierników w Polsce.Szacuje się, że sam rynek nowoczesnych mierników prądu w latach 2010 – 2017 wart będzie 7,6 mld zł. To efekt sukcesywnej wymiany tradycyjnych urządzeń na nowoczesne z możliwością zdalnego odczytu pomiarów. – Proces ten przebiega jednak powoli. Dlatego spodziewam się, że ten segment naszej działalności przyniesie znaczące przychody dopiero w 2014 roku – mówi Janusz Niedźwiecki, prezes Apatora.
Problemem może być jednak rosnąca konkurencja. Toruńskiej firmie przeszedł już koło nosa znacznie większy kontrakt niż podpisany z Tauronem. W przetargu ogłoszonym przez Energę Operator w grę wchodziło 890 mln zł (to łączna wartość dostaw liczników w ramach ośmioletniej umowy ramowej z trzema firmami). Apator zaproponował najwyższą cenę wśród oferentów i musiał obejść się smakiem.
Plany toruńskiej spółki sięgają także poza granice kraju. W najbliższych latach przewidywany jest na świecie 28-proc. średnioroczny wzrost sprzedaży inteligentnego opomiarowania. Apator uczestniczy już m.in. w wymianie gazomierzy w Holandii i w pilotażowym projekcie na Węgrzech. Aby przyśpieszyć proces zdobywania kolejnych rynków, nie wyklucza porozumień z innymi firmami czy zakupu gotowych technologii. – Często zdarza się, że nawet najwięksi konkurenci proponują w przetargach wspólne oferty. Przy dużych projektach to się opłaca – wyjaśnia Niedźwiecki.
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |