Pakiet klimatyczno-energetyczny Unii Europejskiej to nie to samo, co globalna ochrona klimatu - podkreślał 13 lipca, podczas spotkania dotyczącego konsekwencji tego unijnego pakietu dla Polski, ekonomista środowiska prof. Tomasz Żylicz z Uniwersytetu Warszawskiego.
Żylicz jest założycielem Warszawskiego Ośrodka Ekonomii Ekologicznej na Wydziale Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego. Zajmuje się m.in. ekonomiką działań związanych z ochroną środowiska, efektywnością i celowością podejmowania działań na rzecz jego ochrony i racjonalnego wykorzystania zasobów naturalnych.
Podczas spotkania w Warszawie Żylicz podkreślał, że zobowiązania zawarte w unijnym pakiecie - jeśli będą wprowadzane tylko przez UE - nie rozwiążą problemu globalnego ocieplenia i zmian klimatycznych. W dodatku ograniczanie emisji CO2 tylko przez kraje rozwinięte, bez udziału wszystkich pozostałych, nie przyniesie spodziewanego efektu - podkreślał.
Dla ochrony światowego klimatu korzystne są instrumenty, które ograniczają emisję globalnie, a nie lokalnie - podkreśla Żylicz.
Według profesora, program redukcji CO2 przez UE może dostarczać nam lokalnych korzyści - jak poprawa lokalnego stanu środowiska, zdrowia, czy poprawa bezpieczeństwa energetycznego - ale dla ochrony światowego klimatu jest szkodliwy. Żylicz przypomina, że jeśli takie ograniczenie nie będzie powszechne, to produkcja o wysokiej emisji CO2, trafi do tych krajów, w których nie będzie ograniczeń, bo firmom będzie się to opłacało.
W jego ocenie technologiczne podejście do oszczędzania energii ma swoje pułapki. Promocja technologii poprawiających efektywność energetyczną prowadzi do wzrostu popytu na dobra lub usługi, przez co w efekcie zwiększamy, a nie ograniczamy zużycie energii - tłumaczył.
Żylicz opowiada się za sposobami finansowymi - instrumentami podatkowymi, które będą skłaniać do oszczędzania energii. Takie rozwiązanie nie daje efektu zwiększenia zużycia energii po pewnym czasie - podkreślał.
Lepszym rozwiązaniem, z punktu widzenia ekonomisty środowiska, jest wytwarzanie energii z odnawialnych źródeł, które nie emitują CO2, lub emitują mniej - mówił Żylicz. Gorszym jest emitowanie CO2, a później poszukiwanie sposobów na to, co zrobić z niepożądaną emisją - budowa urządzeń, czy stosowanie technik składowania dwutlenku węgla.
Naukowiec podkreślał jednak, że i promowanie odnawialnych źródeł ma swoje zagrożenia, np. promocja współspalania drewna i węgla, doprowadziła do wydrenowania polskiego rynku drewna. Wsparcie dla biopaliw prowadzi również do zmniejszenia różnorodności biologicznej, a odnawialne źródła energii wymagają rezerwy mocy tradycyjnych elektrowni, które mogą je zastąpić w sieci, np. gdy zabraknie mocy z farm wiatrowych, bo przez jakiś czas nie ma wiatru - podkreślał.
Pakiet klimatyczno-energetyczny UE zakłada, że do 2020 r. Unia o 20 proc. zredukuje emisję CO2, o 20 proc. poprawi efektywność energetyczną i zwiększy do 20 proc. udział odnawialnych źródeł energii w jej całkowitym wytwarzaniu. AGO
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |