Australijski Senat zniósł podatek od emisji CO2, krytykowany m.in. przez kompanie węglowe. To zwycięstwo konserwatywnego premiera Tony'ego Abbotta, który podczas kampanii wyborczej obiecał znieść podatek od emisji dwutlenku węgla i zapewniał wyborców, że dzięki temu będą oni płacić niższe rachunki za energię.
W zeszłym roku Australia wybrała nowy rząd, dając mu mandat do zniesienia podatku od emisji CO2, którego koszty dla gospodarki w ostatnich dwóch latach realizacji szacowane są przez rząd na 15 mld USD.
– Dziś podatek, za którego usunięciem głosowaliście, w końcu przechodzi do historii. Nareszcie pozbyliśmy się tego bezużytecznego i szkodliwego obowiązku, przez który ludzie tracili pracę, budżety wielu rodzin były dodatkowo obciążone, a który właściwie nie przyniósł żadnych korzyści dla środowiska – powiedział premier Australii Tony Abott.
Według szacunków rządu dzięki zniesieniu podatku przeciętne gospodarstwo domowe oszczędzi 550 AUD rocznie.
Zdaniem Peabody Energy, największej na świecie prywatnej spółki węglowej, podatek od emisji dwutlenku węgla nie tylko uderzał w konsumentów - wymuszając wyższe ceny za elektryczność – ale szkodził też całej gospodarce.
– Podejmując decyzję o rezygnacji z podatku od CO2, rząd Australii dał współczesnemu światu lekcję przywództwa. Zachęcamy decydentów w Stanach Zjednoczonych do wyboru tej samej drogi i odrzucenia rządowego planu kosztownych obostrzeń dla elektrowni. Kluczem do długofalowego zmniejszenia emisji CO2 nie są limity ani podatki, ale skuteczne rozwiązania techniczne – powiedział prezes i dyrektor generalny Peabody Energy Gregory H. Boyce.
Kolejne kraje wycofują się z rygorystycznych przepisów emisyjnych i wymogów dotyczących energii odnawialnej, które pogłębiają nierówności w zakresie energii, zwiększają koszty elektryczności i spowalniają wzrost gospodarczy. Europa stopniowo odchodzi od swojej strategii stawiającej na energię ze źródeł odnawialnych, mając świadomość płynącego ze strony Rosji zagrożenia dla bezpieczeństwa energetycznego, a także dostrzegając, że kraje takie jak Japonia zużywają znacznie więcej węgla, a najszybciej rozwijające się gospodarki świata wytwarzają energię głównie z węgla.
Zdaniem przedstawicieli spółki Peabody odrzucenie podatku węglowego i zniesienie wyśrubowanych wymogów w zakresie energii odnawialnej może stanowić cenną lekcję dla władz Stanów Zjednoczonych. Według szacunków Izby Handlowej Stanów Zjednoczonych planowane przez rząd regulacje w zakresie emisji CO2 mogą kosztować amerykańską gospodarkę 50 mld USD rocznie.
Wymogi proponowane przez rząd Stanów Zjednoczonych doprowadziłyby do znacznego podniesienia cen energii elektrycznej, co na przestrzeni lat przełożyłoby się na dodatkowe tysiące dolarów kosztów dla amerykańskich gospodarstw domowych. Według badania Heritage Foundation dla przeciętnej rodziny (dwoje rodziców i dwoje dzieci) w skali roku oznaczać to będzie koszt 1200 USD w postaci niższych dochodów i niższej siły nabywczej. W sytuacji, gdy rekordowa liczba 115 mln Amerykanów otrzymuje dofinansowanie na pokrycie kosztów energii, a 48 mln żyje w ubóstwie energetycznym, tania energia elektryczna ma fundamentalne znaczenie.
Najtańsza energia elektryczna w Stanach Zjednoczonych wytwarzana jest z węgla - stany niekorzystające z węgla borykają się z dużymi kosztami elektryczności, które są w nich prawie dwa razy wyższe niż w stanach z energetyką opartą na węglu. Wśród głównych paliw węgiel obecnie wykazuje na świecie najszybszy wzrost i w nadchodzących latach zajmie miejsce ropy jako największego światowego źródła energii.
Źródło: Peabody Energy
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |