Rozwój rynku samochodów elektrycznych w Polsce wciąż przyspiesza. Udział segmentu eMobility w naszym kraju nieustanie się zwiększa i daje perspektywy redukcji emisji gazów cieplarnianych oraz smogu w miastach. Jednak oznacza to szereg wyzwań, z których najważniejszym wydaje się być konieczność rozwoju sieci dystrybucyjnych i wprowadzania ułatwień prawnych dla nowych przyłączeń.
O skali rozwoju rynku eMobility świadczą liczby. Agnieszka Franiak, specjalistka zarządzania projektami w Stoen Operator w dziale Rozwoju Sieci SN/nN, która zajmuje się także e-mobilnością w kontekście sieci elektroenergetycznych, porównała sytuację w Polsce i w Niemczech pod kątem rozwoju tego sektora. Z jej opracowania wynika, że niemiecki rynek samochodów elektrycznych w ciągu pięciu lat wzrósł z 54 tysięcy do aż 680 tysięcy pojazdów. W porównaniu rok do roku odnotowuje on wzrost o około 85%, a zgodnie z danymi z 2021 roku, aż 26% nowo zarejestrowanych samochodów w Niemczech stanowiły auta elektryczne. Po polskich drogach w 2017 roku poruszały się zaledwie 3 tysiące „elektryków”. Jednak już pod koniec III kwartału 2022 roku, według danych rejestracyjnych, takich pojazdów było już prawie 55 tysięcy, co stanowi również znaczący wzrost o 73% w analizowanym okresie. Jednak patrząc na mobilność szerzej, udział pojazdów elektrycznych wśród wszystkich samochodów osobowych w Polsce (19 milionów) wynosi jedynie 0,04%, podczas gdy w Niemczech jest to już 2%. Prognozy rozwoju są jednak optymistyczne. Według szacunków do 2030 roku Niemcy zarejestrują około 15 milionów, a Polacy prawie 1 milion pojazdów elektrycznych. Ta zmiana musi być jednak powiązana z rozbudową infrastruktury ładowania.
Zgodnie ze stanem na początek ubiegłego roku w Polsce dostępnych było 2,5 tysiąca publicznych stacji ładowania skoncentrowanych głównie w dużych miastach, takich jak Warszawa, na którą przypada 30% z nich. W porównaniu z Niemcami, gdzie tylko 10% ze wszystkich 57 tysięcy stacji, umiejscowionych jest w takich lokalizacjach, wciąż jest jeszcze wiele do zrobienia.
Rosnąca liczba samochodów elektrycznych, a co za tym idzie konieczność rozbudowy sieci stacji ładowania, może powodować wzrost obciążeń szczytowych i zwiększać prawdopodobieństwo przeciążenia sieci elektroenergetycznych. Punkty ładowania znajdujące się w tym samym obwodzie mogą powodować nierównomierny pobór energii, który polega na zwiększeniu różnic pomiędzy popytem szczytowym a pozaszczytowym. To znaczące wyzwanie jakie staje przed operatorami systemu dystrybucyjnego. Odpowiedzią na nie jest odpowiednie planowanie infrastruktury, uwzględniające lokalne uwarunkowania sieciowe i czas realizacji przyłączenia. W Warszawie taką ścieżkę działania przyjmuje Stoen Operator, który odpowiada za dystrybucję energii elektrycznej na tym obszarze.
- Z jednej strony odbiorca oczekuje stałej dostępności maksymalnej mocy sieci, pomimo że w pełni jej nie wykorzystuje. Z drugiej, Operator Systemu Dystrybucyjnego (OSD) jest zobowiązany taką moc zabezpieczyć. Zatem już na etapie planowania sieci musimy oszacować potrzebną dla danej lokalizacji moc. W tym celu estymujemy liczbę potencjalnych odbiorców czy analizujemy, jak dane części miasta będą się rozwijać. Jest to złożony proces obliczeniowy – wyjaśnia Agnieszka Franiak.
Istotną kwestią pozostaje także czas realizacji nowych przyłączeń do sieci, w tym także tych dotyczących nowych punktów ładowania. W Polsce średnio wynosi ok. 15 miesięcy. Dla porównania przyłączenie nowej stacji ładowania w Niemczech to jedynie 9-13 tygodni. Dla inwestorów długi okres oczekiwania zwiększa ryzyka związane z poziomem cen towarów i usług. W Polsce wyższe, prawne bariery regulacyjne, niż u naszych zachodnich sąsiadów, często mają wpływ na wydłużenie czasu oczekiwania na nowe przyłączenia. Nie sprzyja to nie tylko rozwojowi sieci punktów ładowania i rynkowi eMobility, ale także w szerokiej perspektywie, negatywnie wpływa na rozwój miast.
- Trend w Polsce i w Warszawie jest taki, że tych mocy potrzeba coraz więcej. Coraz więcej wpływa do nas wniosków o przyłączenie do sieci, ale to też wprost wynika z tego, że i Warszawa, i Polska w ogóle rozwija się gospodarczo, rozwijają się tereny mieszkaniowe. Powstaje coraz więcej nowych inwestycji, także przemysłowych – mówi Agnieszka Franiak. - W całym kraju dążymy do tego, żeby problem braku mocy rozwiązać. Musimy zrealizować dwie główne rzeczy: po pierwsze powiększać inwestycje sieciowe, a po drugie cyfryzować system i sieć oraz opomiarować stronę popytową – argumentuje.
Ekspertka Stoen Operator zwraca uwagę, że system sieci dystrybucyjnych i sieć punktów ładowania samochodów elektrycznych to niejako naczynia połączone. Oznacza to, że nowe przyłączenia odbiorców przekładają się także na nowe możliwości dla stacji ładowania.
- Ważnym działaniem prowadzonym w Stoen Operator jest obecnie rozbudowa stacji RPZ (rozdzielczego punktu zasilania) w Falenicy, która pozwoli nam na osiągnięcie większego pułapu przyłączeń – dodaje Agnieszka Franiak.
W Polsce rozwój rynku eMobility jest jeszcze w początkowej fazie rozwoju również ze względu na dość niski udział odnawialnych źródeł energii w krajowym miksie energetycznym. Utrzymuje się on na poziomie poniżej 20% zainstalowanej mocy wytwórczej netto w porównaniu do 60% dla Niemiec. Zatem równie istotna jest rozwijanie sieci stacji ładowania, będące następstwem ułatwień w nowych przyłączeniach do sieci, jak i dalsza transformacja gospodarki energetycznej. Znacząca zmiana w obszarze mobilności elektrycznej ma szansę nastąpić tylko wtedy, gdy będą istniały solidne podstawy systemu produkcji energii z wysokim udziałem OZE. Wciąż rosnąca popularność sektora eMoblility daje dobre perspektywy na osiągnięcie tego celu przez Polskę w najbliższych latach.
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |