Brytyjska firma Atlantis Resources Corporation zbudowała największą na świecie energetyczną turbinę wykorzystującą energię pływów morskich. Będzie ona częścią brytyjskiej "podmorskiej farmy pływowej" zainstalowanej na Orknejach w Szkocji. Jednak nurkowie i ekolodzy uznają tę technologię za "groźną dla środowiska i ludzi" - poinformowały portale technologiczne.
Według Daily Tech, turbina AK-1000 składa się z 22,2 metrowego cokołu z masztem oraz dwu przeciwległych, trójłopatowych wirników. Ma wagę 130 ton i kosztuje 7,5 mln USD. Generuje ona 1 MW energii, co wystarczy do dostarczenia energii 1000 domów w Szkocji. Do 2013 r. turbina wytworzy 150 MW, a do 2020 zostanie wytworzone 700 MW.
Obecnie AK-1000 odbywa podróż na zachodni skraj Szkocji - Orkneje, gdzie w zostanie zainstalowana w ramach projektu European Marine Energy Centre wraz z innymi o mniejszej mocy.
Jednak projektowi instalacji podmorskich farm energii, użytkujących energię pływu sprzeciwiają się organizacje nurków oraz organizacje ekologiczne - informuje portal Diver Net. Jak twierdzi Brytyjskie Stowarzyszenie Nurkowe, pomysłodawcy takich farm nie są w pełni świadomi ryzyka, jakie ogromne turbiny stworzą w czasie instalacji - przy ponad 15 metrowych falach i 11 st. C. "co jest stałą pogodą na Orknejach".
Będą one też niebezpieczne dla nurków schodzących pod wodę dla ich konserwacji, bowiem "widoczność w wodzie w okolicach Orknejów jest bardzo zła". Z kolei organizacje ekologiczne twierdzą, że turbiny pływowe będą "śmiertelnym zagrożeniem dla zwierząt morskich, zwłaszcza fok" i także sprzeciwiają się ich instalacji.
Pomysłodawcy European Marine Energy Centre powołują się jednak na przykład podobnych farm pływowych w Normandii we Francji, które pracują bezawaryjnie i nie stanowią zagrożenia dla zwierząt morskich.
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |