Załóżmy, że bardzo sprawna elektrownia przetwarza ciepło ze spalania paliwa (wszystko jedno czy to węgiel, gaz czy biomasa) w energię elektryczną z 40% sprawnością. Pozostałe ciepło ze spalania jest ciepłem odpadowym i musi być "wypuszczone w powietrze" aby zespół wytwórczy mógł generować energię elektryczną.
Dłubiemy w kominach instalując tam wymienniki ciepła, mamy kotły fluidalne ale bez wielkich chłodni elektrownia nie będzie działać a za emisję CO2 trzeba (ostatnio) płacić. No właśnie - czy te opłaty mobilizują jakoś elektrownie żeby ograniczać emisję? Nie! Bo to niemożliwe - trzeba ileś tam spalić i co za tym idzie wyemitować do atmosfery ileś tysięcy ton CO2 żeby wyprodukować ileś tam energii elektrycznej.
Więc może dać sobie spokój z kontrolą emisją CO2 bo i tak będzie emitowany ale zobowiązać spalających paliwa kopalne do maksymalnego wykorzystania ciepła odpadowego? Około 70% energii w użytkowanych budynkach to energia potrzebna na ogrzanie wnętrz do temperatury umożliwiającej pracę w nich albo zamieszkiwanie. Dowolność wyboru źródła ciepła powoduje, że nawet w wielkich miastach jak komuś tak się chce to wmówi inwestorowi kotłownię gazową gdy w ulicy ma magistralę ciepłowniczą z możliwością poboru ciepła! A z drugiej strony - wytwórców ciepła odpadowego specjalnie nie obchodzi czy "oddadzą" je w atmosferze czy "oddadzą" tym, którzy ciepła potrzebują tak czy inaczej.
Ostatnio edytowane 28.03.2012 przez Jarosław Żółtowski. Powód: źle dobrane słowo