Kilkanaście minut spędzonych z Google rozwiewa płonne nadzieje. Nikomu jak dotąd nie udało się powtórzyć konstrukcji rzekomego generatora i uzyskać nadwyżki energii uzyskanej nad włożoną. Nigdzie nie ma żadnej rzeczowej analizy zasady działania tego wynalazku. Do tego z miejsca dochodzą standardowe teorie spiskowe, że korporacje kneblują autora wynalazku w obawie utraty dominacji nad światem. Z drugiej strony okazuje się, że autor sprzedaje projekt chętnym za jedyne 50 dolarów... Moim zdaniem kolejny naciągacz.
Podobne projekty żerują na tym, że laikowi łatwo wmówić, że skoro pole magnesu trwałego bierze się "znikąd", to może ono wykonać pracę "za darmo". Oczywiście znamy przypadki, gdy jakieś pole energii pracuje nam bez kosztów, ot chociażby w tradycyjnej elektrowni wodnej pole grawitacyjne Ziemi daje nam energię, której nie włożyliśmy. Włożyło ją jednak Słońce odparowując wodę, która później po opadnięciu deszczem spłynęła na łopatki turbiny. Być może cudowny generator magnetyczny też pozwala na podłączenie się do zewnętrznego, "darmowego" źródła energii. Pytanie tylko jakiego? Samo kręcenie magnesami dodatkowej energii wytworzyć nie może. Pole magnetyczne Ziemi? Po pierwsze za słabe, po drugie Ziemia to też (w przybliżeniu) magnes trwały, jakbyśmy nie kręcili jednym magnesem w polu drugiego, to energia wytworzona nie przekroczy włożonej w kręcenie...
Zwykłe rowerowe dynamko to też przecież generator magnetyczny, generuje prąd za darmo i co więcej, nie wymaga akumulatora do rozruchu ;-)