Dania - zdaniem zielonych aktywistów - jest najbezpieczniejszym energetycznie krajem w Europie. A wszystko dzięki inwestycjom w wiatraki. Część ekologów przekonuje więc, by Polska poszła śladem Danii.
Jak podaje Gazeta Wyborcza na przykładzie Danii, energia z wiatru nie jest tania, nie można na niej polegać, a nawet nie jest tak ekologiczna, jak się ja przedstawia.
Dania - zdaniem zielonych aktywistów - jest najbezpieczniejszym energetycznie krajem w Europie. A wszystko dzięki inwestycjom w wiatraki. Część ekologów przekonuje więc, by Polska poszła śladem Danii.
Na podstawie wstępnych danych z pierwszego półrocza szacuje się, że w tym roku energia wiatrowa pokryje około 0,25 proc. polskiego zużycia prądu. Rząd planuje, by w 2010 r. ten udział ten był prawie dziesięciokrotnie większy i wynosił 2,3 proc.
Zrealizowanie tego planu jest nierealne, a nawet niewskazane. W rzeczywistości Dania jest bowiem najlepszym dowodem na to, że Polska o podobnych pomysłach rozwoju energetyki powinna szybko zapomnieć.
Kłopotliwy nadmiar mocy
Zmienność wiatru jest wręcz przysłowiowa. Na dodatek zmiany jego siły zachodzą zbyt szybko, by dało się je skompensować, włączając lub wyłączając elektrownie konwencjonalne. Operatorzy muszą więc utrzymywać w systemie tzw. rezerwę wirującą, czyli elektrownie, które pracują "na luzie".
Wzrost prędkości wiatru z 9 do 11,5 metra na sekundę w morskiej farmie wiatrowej Horns Rev u zachodnich wybrzeży Danii może spowodować podwojenie jej mocy z 80 do 160 MW w ciągu kilku minut.
Z własnego doświadczenia wiedzą o tym także Niemcy. W 2004 roku rano w Wigilię Bożego Narodzenia niemieckie wiatraki osiągnęły moc sześć tysięcy megawatów (MW). Niespełna dziesięć godzin później spadła ona o prawie o 70 proc. W drugim dniu świąt moc z wiatru w sieci E.ON spadła wówczas poniżej 40 MW!
Kłopotliwa jest także sytuacja odwrotna. Chociaż produkcja energii wiatrowej w Danii odpowiada 20 proc. jej potrzeb, to w rzeczywistości wiatr pokrywa tylko ok. 6 proc. zapotrzebowania odbiorców. Resztę energii wiatrowej trzeba usunąć poza granice duńskiej sieci energetycznej. Niestety, ze stratą.
Dania jest połączona potężnym mostem energetycznym z krajami skandynawskimi i z Niemcami. Szczególnie ważne jest połączenie ze Skandynawią, bo do kompensacji wahań mocy turbin wiatrowych najlepiej nadają się elektrownie wodne.
Norwegia czerpie swą energię elektryczną niemal wyłącznie z hydroelektrowni, a Szwecja dodatkowo z jądrowych. Łączna produkcja energii elektrycznej z samych hydroelektrowni w tych krajach wynosi 178 terawatogodzin (TWh). Duńskie wiatraki produkują ok. 10 TWh. Szwecja i Norwegia mogą więc przyjąć do swej sieci chwilowy nadmiar energii otrzymywanej z duńskich elektrowni wiatrowych.
Dania sprzedaje taką "nadmiarową" energię grubo poniżej kosztów własnych. W 2003 r. rząd sprzedał ją za sumę o 1 mld duńskich koron (500 mln zł) mniejszą niż wynoszą koszty produkcji. Innymi słowy, Duńczyk płaci Szwedowi i Norwegowi około 500 mln zł, by korzystać z farm wiatrowych. To znaczny wydatek dla kraju, w którym mieszka 5,4 mln mieszkańców. Nie dziwi, że energia w Danii należy do najdroższych w całej Europie.
Drogo i smrodliwie
Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju wyliczyła, że w 2005 roku nakłady inwestycyjne na jednostkę energii w elektrowni wiatrowej wynosiły 21,6 mln euro za terawatogodzinę, podczas gdy w elektrowni jądrowej - 3,3 mln. Tak wysokie koszty energii wiatrowej wynikają z ogromnych nakładów materiałowych i pracy potrzebnej do zbudowania wiatraków i związanej z nimi infrastruktury oraz z tego, że wiatr nie zawsze wieje wtedy, gdy potrzeba prądu.
Wieża o wysokości 100 m, na której znajduje się turbina o wielkości autobusu i trzy 50-metrowe łopaty wirnika obracające się czasem z prędkością ponad 150 km/h, wymagają dużych i solidnych fundamentów. W przypadku wiatraka o mocy 1,5 MW turbina, zestaw łopat i sama wieża ważą ponad 250 ton. Podstawę każdej 100-metrowej wieży tworzy ośmiokąt o średnicy 13 m, który wypełnia 12 ton stali zbrojeniowej i 180 m sześc. betonu.
Dodatkowo koszty tworzy utrzymywanie w rezerwie elektrowni węglowych czy gazowych oraz rozbudowa sieci przesyłowych niezbędnych przy "pójściu w wiatr".
Skoro prąd z wiatru jest tak drogi, skąd pochodzi zysk prywatnych przedsiębiorców, którzy inwestują w ten sektor? To efekt dotacji i preferencyjnych warunków inwestycji. Państwo (także polskie) przerzuca koszty ryzykownej i drogiej energii wiatrowej na zakłady energetyczne, ustalając gwarantowaną przez rząd cenę za jednostkę zielonej energii na poziomie zapewniającym producentom zysk. Gdy takich gwarancji zysku zabraknie, rozwój wiatraków ustaje. Tak było w Irlandii, USA i Australii.
W dyskusjach na temat energetyki wiatrowej często mówi się, że co prawda jest ona droga, ale dla czystego środowiska warto te dodatkowe koszty ponieść. Okazuje się jednak, że wpływ elektrowni wiatrowych na zmniejszenie emisji dwutlenku węgla (CO2) jest wątpliwy.
Elektrownie węglowe i gazowe czekające "w pogotowiu" na wypadek spadku mocy emitują znacznie więcej CO2/kWh, niż elektrownie pracujące pełną mocą. Dodatkowa emisja związana jest z procesami produkcji, instalacji, konserwacji i ostatecznego demontażu wiatraków. Niemiecka Agencja Energii opublikowała w lutym 2005 r. studium, z którego wynika, że obniżenie emisji gazów cieplarnianych można osiągnąć tańszymi metodami. Do takich samych wniosków doszli kontrolerzy Brytyjskiej Najwyższej Izby Kontroli.
Nie oszukiwać ludzi
W kontekście produkcji energii wiatrowej Polska nie ma ani jednego atutu, którym może pochwalić się Dania. Przede wszystkim u nas wieją dużo słabsze wiatry. W efekcie opłacalność inwestycji w wiatraki w Polsce byłaby o połowę mniejsza niż w Danii.
Poza tym Dania może opierać się na sieci elektrowni wodnych w Skandynawii co - choć przynosi straty - pozwala skompensować wahania siły wiatru. W Polsce łączna energia wytwarzana w hydroelektrowniach wynosi około 1,8 TWh. To mniej niż jedna setna tego, co w Skandynawii. Nie mamy też tak rozbudowanych połączeń energetycznych z sąsiadami.
Rozwój energetyki wiatrowej w Polsce trzeba dobrze przemyśleć. Gra toczy się o wysoką stawkę. Niezawodność dostaw energii elektrycznej i jej niska cena oznaczają dobrobyt gospodarczy. Dlatego powinno się wykluczyć czynniki ideologiczne oraz wyciągnąć naukę z bardzo kosztownych błędów i doświadczeń innych krajów. Twierdzenie, że wiatr jest tani, to oszukiwanie społeczeństwa co do rzeczywistych kosztów tej energii i jej wpływu na środowisko.
http://www.wodapowietrze.pl/index.php/nowe-technologie-mainmenu-37/170-elektrownie-wiatrowe-nie-takie-idealne
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |
CSS - tworzenie stron WWW Grupa poruszająca temat tworzenia stron z wykorzystaniem CSS. Można pisać wszystko co dotyczy rozwiązania ... |
Energetyka Zagadnienia poświęcone przemysłowi, źródłom energetycznym, rynkowi energii i polityce energetycznej. |
Politechnika Lubelska Grupa zrzeszająca studentów i absolwentów Politechniki Lubelskiej |
Systemy mikroprocesorowe Grupa skierowana do konstruktorów, programistów i hobbystów zajmujących się systemami ... |
REKLAMA |
Nie do konca mamy prad ale poprzez mieszanie powietrza skrzydlami wiatraka przyczyniamy sie do erozji ziemi powodojac szybsze wysychanie gruntow i obnizanie lustra wod gruntowych ! Mieszanie powietrza przyczynia sie do szybszego parowania.
em-dla-ptakow-sa-turbiny-wiatr
owe/ - że więcej ptactwa ginie przez zderzenia w budynki). Z trzeciej strony znowuż nie mamy wielu opcji, bo Słońce na naszej szerokości geograficznej nie da nam tyle co wiatr.
Ciężki temat.
Przecież kilkadziesiąt wiatraków niedaleko siebie odbierających wiatrowi po kilka MW każdy osłabia ten wiatr co najmniej o moc produkowaną z odebranej siły. Ilość "wiatraków" na planecie jest gigantyczna, tak samo jak odebrana wiatrowi moc. Skąd pewność, że to nie przyczynia się do osłabienia wiatru, który nie ma już siły wypchnięcia wilgotnego powietrza znad oceanów nad suche lądy i tym samym przyczynienia się do suszy katastrofalnej dla upraw?
Jeden wiatrak to zapewne drobiazg pomijalny w statystyce mocy wiatru na planecie, ale dziesiątki tysięcy takich urządzeń, czy nawet setki tysięcy?
Ciekawe czy ktoś to badał naukowymi metodami.
Np. 1000kW mocy to koszt, przyjmijmy, 2500000 Euro, bez kosztów eksploatacji. W Polsce współczynnik wykorzystania wynosi 17%. Skorygowana cena w Polsce to 0,23EUR/kWh. Jeśli się nie mylę w rachunkach, to potrzeba ok. 8 lat, aby koszty inwestycyjne się zwróciły. Jak dołożymy koszty eksploatacji, to się okaże, że elektrownia wiatrowa niekoniecznie zarobi na siebie. A stal, beton, miedź i itp wytwarza się metodami mało ekologicznymi.