Za całą inicjatywą stoi były senator PiS Kazimierz Jaworski, który nie startował już w zeszłorocznych wyborach, a w styczniu został prezesem stworzonej kilka lat temu spółki Sieć Parków Energii Słonecznej (SPES – czyli po łacinie „nadzieja”).
Jak wyjaśnia senator Jaworski, pomysł generalnie opiera się na tym, że wiele biednych parafii ma sporo ziemi. Jeśli spełnia ona odpowiednie warunki – jest słaba (klasa IV, V czy VI), działka jest rządu 0,5 ha, nie ma przeszkód terenowych, jest za to dostęp do sieci SN, parafia może ją przeznaczyć na budowę farmy fotowoltaicznej. Sprzedażą energii miałyby się zająć tworzone już spółki z o.o. Z KRS wynika, że takich „parafialnych” spółek utworzono już na Podkarpaciu kilkadziesiąt. Wszystkie na identycznych zasadach – z kapitałem założycielskim w wysokości 6300 zł, proboszczem w roli prezesa i sprzedażą energii elektrycznej w zakresie działalności.
– Z kolei rolą SPES jest pozyskanie finansowania i kompleksowa obsługa - załatwienie odpowiednich dokumentów, pozwoleń, dostarczenie sprzętu, serwis, obsługa techniczna itd. Zresztą spółka dodała ostatnio do zakresu działalności - obok produkcji i handlu energią elektryczną - wszelkiego rodzaju działania serwisowe, techniczne, budowę, naprawę konserwacje instalacji, doradztwo księgowe i podatkowe, itp. Takie było oczekiwanie parafii, którzy chciały mieć z jednej strony minimum problemów, z drugiej - gotowe, całościowe rozwiązanie – tłumaczy Jaworski.
Były senator dodaje, że on sam zajmuje się głównie objazdem parafii w południowo-wschodniej Polsce i przekonywaniem proboszczów do tego rodzaju aktywności. To metoda, żeby parafia miała jakieś nowe dochody, które mogłaby przeznaczyć chociażby na konserwację zabytkowych obiektów sakralnych – wyjaśnia. Byłby to też przykład dla lokalnych społeczności, w duchu słynnej „zielonej” encykliki "Laudato Si'’ papieża Franciszka – dodaje.
To już zresztą nie tylko encyklika. W Watykanie przy bazylice Św. Piotra już kilka lat temu zainstalowano panele fotowoltaiczne. W Niemczech ze słonecznej energii korzysta ok. 2 tys. kościołów, katolickich i protestanckich, choć raczej instalują je na dachach, a nie na przyległych do świątyń gruntach.
Jaworski podkreśla, że o ile decyzje czy wchodzić w ten biznes podejmują proboszczowie, ale dodaje, że zrozumienie i zainteresowanie jest duże. Parafialne instalacje miałyby moc rządu 50-120 kW, i w sumie na pierwszym etapie - w przyszłym roku - liczymy nawet na 20 MW rozproszonej fotowoltaiki – dodaje.
Co z finansowaniem? Szukamy preferencyjnych linii kredytowych, rozmawiamy z różnymi bankami – mówi Jaworski, dodając, że w jego ocenie projekt mógłby na większą skalę ruszyć w przyszłym roku. Do tego trzeba jednak jeszcze wygrać aukcje w odpowiednim koszyku. O samych aukcjach na razie jednak niewiele wiadomo – ocenia.
Zresztą sprzedaż prądu nie jest jedynym pomysłem. Na przykład parafia w Grodzisku Dolnym ogłosiła niedawno, że planuje na swoich gruntach trzy farmy PV o powierzchni 0,5 ha każda, co z tytułu dzierżawy tych gruntów dawałoby jej stały dochód w wysokości nawet 32 tys. zł rocznie.
Sam Jaworski liczy, że obszar działania SPES - oprócz Podkarpacia sięgnie diecezji kieleckiej, lubelskiej i sandomierskiej. Jak też mówi – przekonuje do podobnej aktywności w okolicach Białegostoku i Łomży. Z różnych kościelnych ogłoszeń wynika zresztą, że to nie jedyna tego typu inicjatywa. Można znaleźć informacje, że własny projekt fotowoltaiczny – we współpracy z pewnym krakowskim dostawcą instalacji – prowadzi diecezja łowicka. „Inwestorem wiodącym” miałaby tam być sama kuria.
Wojciech Krzyczkowski, Rafał Zasuń - WysokieNapiecie.pl
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |