Dotychczasowa najwyższa wartość zapotrzebowania na moc dla rannego szczytu obciążenia okresu letniego wystąpiła 1 września 2015 r. Wynosiła wówczas 22 490 MW.
Przypomnijmy, że ówczesne szczyty zapotrzebowania na energię zmusiły operatora systemu przesyłowego do wprowadzenia ograniczeń w poborze energii. Po raz pierwszy po blisko 30 latach w systemie energetycznym zabrakło rezerw, a import energii nie wystarczył.
Podobnie jak przed rokiem mamy wyżową pogodę z niewielkim wiatrem (1-2 m/s), dużym nasłonecznieniem i wysoką temperaturą. W Polsce nadal panuje susza, co ogranicza produkcję w elektrowniach wodnych. Utrzymuje się niski stan Wisły, która służy do chłodzenia kilku ważnych elektrowni i elektrociepłowni konwencjonalnych. Temperatura wody jest jednak niższa, dzięki czemu zrzut rozgrzanej wody z bloków węglowych nadal jest możliwy.
W środę i czwartek ceny energii na Towarowej Giełdzie Energii (TGE) w Warszawie poszybowały do poziomu widzianego ostatni raz właśnie w sierpniu 2015 roku. Za dostawę energii wczoraj o godz. 14 płacono ponad 1000 zł/MWh (235 euro/MWh). Pasmo, czyli dostawę o takiej samej mocy przez całą dobę, sprzedawano w cenach od 93 w środę do 86 euro/MWh w czwartek. Za energię z dostawą tylko w szczycie zapotrzebowania (godz. 8-20) trzeba było płacić aż o 50 euro więcej.
Na żadnej europejskiej giełdzie energia nie była wczoraj tak droga, jak w Polsce. W Norwegii, Belgii, Niemczech i Danii płacono poniżej 30 euro. O 2-3 euro więcej zapłacili odbiorcy we Francji, Finlandii i na Węgrzech. Po ok. 38 euro sprzedawano energię w Czechach, Słowacji, Włoszech i Holandii. Blisko 50 euro płacono na Litwie, Łotwie i w Wielkiej Brytanii. Energia w Polsce po 86 euro była blisko dwukrotnie droższa, niż w większości państw Unii Europejskiej. Energia z dostawą w piątek potaniała już do 64 euro, ale nadal jesteśmy najdroższym rynkiem.
Źródło: PSE, WysokieNapiecie.pl
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |