Rzecznik Praw Obywatelskich alarmuje, że przepisy dotyczące sytuowania farm wiatrowych nie zabezpieczają interesów osób sąsiadujących z nimi – informuje „Dziennik Gazeta Prawna”.
Nowelizacja ustawy Prawo budowlane i Ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym zakłada m.in. wprowadzenie zapisu, który uniemożliwi elektrowniom wiatrowym o mocy przekraczającej 500 KW budowanie ich w odległości mniejszej niż 3 kilometry od zabudowań mieszkalnych oraz terenów leśnych - czytamy na łamach Dziennika.
Dziennik przypomina także, że obecne regulacje prawne nie określają formalnie odległości, jakie powinny być zachowywane przy sytuowaniu farm wiatrowych.
Rzecznik Praw Obywatelskich chce wprowadzenia norm ochronnych które zagwarantują poszanowanie zdrowia ludzi mieszkających w sąsiedztwie farm wiatrowych, uważa bowiem że ogólne zapisy są niewystarczające – napisała Gazeta Prawna.
– Przyjęto dość ogólnikowe założenie, że powinno to (lokalizowanie wiatraków – red.) wynikać z konkretnego stanu faktycznego, w szczególności zależeć od charakteru przedsięwzięcia i charakteru zabudowy. Tymczasem, jak wskazują organizacje społeczne zgłaszające się do rzecznika, praktyka przyjęta w innych krajach, w szczególności w Niemczech, ma być zupełnie inna, a normy techniczne – znacznie bardziej precyzyjne i rygorystyczne – powiedział Stanisław Trociuk, zastępca rzecznika praw obywatelskich w rozmowie z gazetą.
Jak dowiedział się „Dziennik Gazeta Prawna”, określenie sztywnej minimalnej 3-kilometrowej odległości turbin wiatrowych od zabudowań mogłoby zdaniem prawników zablokować dalsze inwestycje.
– Ze względu na rozproszoną zabudowę polskich wsi trudno wyobrazić sobie teren, na którym można ulokować turbiny wiatrowe w trzykilometrowym oddaleniu od zabudowań. Teren farm wiatrowych zgodnie z propozycją nowelizacyjną powinien być jednocześnie oddalony, ale dobrze skomunikowany. Założenia te wykluczają się wzajemnie – powiedziała mec. Renata Robaszewska, wspólnik w kancelarii Robaszewska & Płoszka. Radcowie Prawni w rozmowie z dziennikiem.
Jak napisano w Gazecie Prawnej, podczas rozpatrywania poselskiego projektu nowelizacji wskazano również, że farmy wiatrowe nie podlegają w trakcie użytkowania żadnym zewnętrznym kontrolom, np. nadzoru budowlanego, czy też dozoru technicznego.
– Badania mówią, że statystycznie raz na 100 lat każda turbina ulega awarii polegającej na rozpadzie. Raz na sto lat oznacza, że średnio park wiatrowy posiadający 100 turbin będzie miał taką awarię raz w roku – wskazywał profesor Grzegorz Pojmański z wydziału fizyki Uniwersytetu Warszawskiego, prezes stowarzyszenia Trójkąt Warmiński w rozmowie z gazetą.
– Kwestia monitoringu stanu technicznego elektrowni wiatrowych budzi wątpliwości wynikające przede wszystkim ze złożonej konstrukcji tych urządzeń. Typowa elektrownia wiatrowa łączy w sobie elementy budowlane (fundamenty, wieża) oraz techniczne (generator, skrzynia przekładniowa, łopaty wirnika etc.) – przekonuje Jan Bagatela, radca prawny w kancelarii Schoenherr.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna via CIRE
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |