Huragan Sandy spowodował rozległe zniszczenia wzdłuż wschodnich wybrzeży USA, ale elektrownie jądrowe udowodniły swą odporność. Blok n r 1 elektrowni Nine Mile Point został wyłączony wskutek awarii w sieci energetycznej, natomiast blok nr 2 w tej samej elektrowni po utracie jednej z dwóch linii energetycznych uruchomił awaryjne generatory diesla i utrzymał pracę na pełnej mocy. W elektrowni Millstone 3 moc reaktora zmniejszono zgodnie z procedurą do 73% mocy nominalnej ze względu na przewidywany wysoki poziom wody.
– Elektrownie jądrowe budowane są tak, by wytrzymały największe historycznie zaobserwowane zagrożenia zewnętrzne – oświadczył John Heron, prezes firmy Entergy, prowadzącej eksploatację szeregu reaktorów. Odporność na uderzenie huraganu Sandy jest potwierdzeniem, że elektrownie jądrowe w USA zostały zbudowane prawidłowo.
Jeden blok w elektrowni jądrowej Salem został wyłączony, gdy 4 z 6 pomp wody obiegowej po stronie konwencjonalnej (niejądrowej) zostały wyłączone wskutek uderzenia huraganu. Sąsiednia elektrownia w Hope Creek utrzymała pracę na pełnej mocy.
Komisja Bezpieczeństwa Jądrowego NRC ogłosiła alert – drugi z czterech poziomów działania w sytuacjach awaryjnych – w elektrowni Oyster Creek ze względu na wysoki poziom wody. Kombinacja przypływu morskiego, kierunku wiatru i fali sztormowej spowodowała podniesienie poziomu wody w konstrukcji do poboru wody do elektrowni i elektrownię wyłączono, chociaż regulator oświadczył, że oczekuje obniżenia poziomu wody do normalnego poziomu „w ciągu kilku godzin”. Stan alarmowy będzie trwał do chwili gdy woda opadnie do normalnego poziomu.
Zaburzenia w sieci energetycznej zmusiły firmę Entergy do zamknięcia bloku Nr 3 w elektrowni atomowej Indian Point, natomiast blok Nr 2 tej elektrowni pracował na pełnej mocy. W sumie, elektrownie jądrowe przetrwały uderzenie huraganu bez żadnego zagrożenia radiologicznego, a większość z nich mimo uszkodzenia części sieci utrzymała się na pełnej mocy i zapewniła zasilanie energetyczne zniszczonych rejonów.
Poza elektrowniami jądrowymi straty spowodowane przez huragan były poważne, z 30 osobami zabitymi i milionami mieszkańców pozbawionymi energii elektrycznej.
Po przejściu huraganu Sandy Stanom Zjednoczonym nie grozi powtórka z japońskiej Fukushimy. Mimo, że zostały wyłączone dwa reaktory, a bez prądu jest ok. 8 mln mieszkańców północno-wschodniej części kraju, sytuacja jest pod stałą kontrolą – zapewnia Nuclear Regulatory Comission (NRC), czyli amerykańska agencja odpowiadająca za bezpieczeństwo jądrowe. Eksperci podkreślają, że to dzięki temu, że Amerykanie, podobnie jak Europejczycy, unowocześnili stare elektrownie jądrowe wybudowane jeszcze przed latami 90-tymi. W przeciwieństwie do Japończyków.
– To są reaktory II generacji, reaktory z wodą pod ciśnieniem albo reaktory wrzące. Jak na dzień dzisiejszy stosunkowo już stare, bo budowane od lat 70-tych do początku 90-tych. Wszystkie one były sprawdzane przez NRC i stwierdzono, że wytrzymują maksymalne obciążenia – tak prof. Andrzej Strupczewski, ekspert ds. bezpieczeństwa jądrowego z Narodowego Centrum Badań Jądrowych charakteryzuje amerykańskie elektrownie.
Na drodze potężnego huraganu Sandy znalazło się prawie 20 elektrowni jądrowych (z ponad 100 wybudowanych w Stanach Zjednoczonych). W jednej z nich – w Oyster Creek, w New Jersey – wprowadzono stan alarmowy, ponieważ został przekroczony bezpieczny poziom wody chłodzącej blok. Jednak ta elektrownia wówczas już nie pracowała. Blok jest odstawiony do przeładunku paliwa i w związku z tym, jak zapewnia Andrzej Strupczewski, nie ma powodu do obaw.
– W przypadku takiego kataklizmu, jak trzęsienie ziemi czy huragan, może się okazać, że elektrownia musi polegać na własnych zasobach wody chłodzącej i energii elektrycznej. Wówczas przestaje pracować i dostarczać energię do sieci. Jest wyłączana. Natomiast każda elektrownia ma własne generatory diesla, które dostarczają energię elektryczną dla utrzymania w ruchu tego, co jest w niej niezbędne. To właśnie w Fukushimie zawiodło i powódź zalała te elementy, które powinny były trzymać w ruchu generatory. Elektrownia ma także zapas własnej wody, który nawet w wypadku, kiedy uderzy huragan, powinny wystarczyć, aby wychłodzić elektrownię i zapewnić bezpieczne wyłączenie – uspokaja profesor.
Zarówno elektrownie amerykańskie, jak i te japońskie, zostały wybudowane według tzw. II generacji. Dziś buduje się już obiekty III, a nawet III+ generacji i prowadzi prace nad najnowocześniejszymi – IV generacji, po to, by zwiększyć ich bezpieczeństwo i wydajność.
– Niestety, Japończycy nie wprowadzali ulepszeń, które obowiązują w Europie. Jednym z nich jest to, że od lat 90-tych w Europie obowiązują tzw. pasywne autokatalizatory powodujące automatyczne spalanie wodoru. Dlatego w europejskich elektrowniach nie dojdzie do wybuchu wodoru – przypomina ekspert. – Natomiast Japończycy użyli starej techniki, która wymaga dopływu prądu, czyli aktywnych katalizatorów. Ponieważ prądu nie było, nie udało się tego wodoru zneutralizować. Doszło do wybuchów, które zniszczyły całą elektrownię.
Profesor wyjaśnia, że inżynierowie projektujący elektrownie jądrowe obliczają, jakiej grubości musi być osłona reaktora. Stało się to szczególnie ważne po zamachu z 11 września 2001 roku. W ten sposób mogą przyjąć maksymalne obciążenia, jakie mogą wystąpić w miejscu, gdzie ma zostać wybudowana. Zatem inne zabezpieczenia będą stosowane w rejonach aktywnych sejsmicznie, jak Japonia, a inne – w Polsce.
– Huragan wiejący z prędkością 360 km/h może nieść w powietrzu samochód albo ciężarówkę i uderzyć nimi w osłonę reaktora – mówi prof. Andrzej Strupczewski.
Zapewnia, że takie przypadki są brane pod uwagę, tak by konstrukcja elektrowni pozostała nienaruszona.
– Huragan może uszkodzić linie energetyczne, może zagrozić niektórym budynkom w elektrowni, zniszczyć je tak, że przestaną pracować. Natomiast nie zagrozi reaktorowi, jego obudowie, ani częściom ważnym dla bezpieczeństwa. Nie dojdzie zatem do wydzielania produktów radioaktywnych na zewnątrz. Elektrownia pozostanie bezpieczna dla mieszkańców i po kilkudniowym przestoju zapewne będzie mogła wrócić do pracy – zapewnia ekspert.
Najpoważniejszy wypadek związany z energetyką jądrową w Stanach Zjednoczonych miał miejsce w elektrowni Three Mile Island 28 marca 1979 roku. Nastąpiło wówczas częściowe stopienie rdzenia w drugim reaktorze elektrowni. Jest to też najpoważniejszy wypadek w historii, jakiemu uległ reaktor typu PWR (wodny ciśnieniowy). Nikt nie zginął i ostatecznie nie doszło do wycieku radioaktywnego.
Źródło: NCBJ, newseria.pl
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |
żródło: http://www.nrc.gov/reading-rm/doc-collecti
ons/event-status/event/2012/20121105en.html#en
48477