Energetyka: Jeden z większych krajowych producentów energii ze źródeł odnawialnych koncentruje swoje plany inwestycyjne na elektrowniach wiatrowych. Są tańsze i prostsze w eksploatacji niż biogazownie. Choć z nich także nie rezygnuje.
- Wiatru mamy w Polsce pod dostatkiem, zwłaszcza na naszym terytorium działalności. Po bardzo udanej transakcji zakupu ostatniej farmy wiatrowej w Bardach, zdecydowanie chcemy iść w tym kierunku. Czyli kupować farmy średniej wielkości, które z jednej strony jest relatywnie łatwo przyłączyć do sieci, a z drugiej – dają już rozsądną produkcję – mówi Maciej Owczarek, Prezes Zarządu, Enea.
Farma w Bardach ma moc 50 MW. a Enea może rozbudować ją o kolejne 10 MW. Koszty jej eksploatacji nie są duże, ponieważ wiatraki są zlokalizowane stosunkowo blisko siebie.
- Elektrownia rozpoczęła produkcję od marca, więc jest jeszcze za wcześnie, żeby mówić o efektach produkcyjnych. Do podjęcia decyzji o zakupie zachęciła nas bardzo dobra wietrzność, która tam występowała. Jest to jeden z parametrów kluczowych dla przyszłości tego biznesu – uważa prezes Enei.
Firma nie rezygnuje jednak z inwestycji w biogazownie. Choć nie są one tak opłacalne jak wiatraki. Poza tym, kontrowersyjna instalacja w Liszkowie dostarczyła Enei wiele problemów, łącznie z groźbą zamknięcia elektrowni.
- Biogazownie są technologicznie nieco bardziej skomplikowane, trudniejsze w eksploatacji i utrzymaniu. To są zdecydowanie mniejsze moce, wyższe jednostkowe koszty inwestycji – komentuje Maciej Owczarek.
Mimo to, ten obszar nadal pozostaje w obrębie zainteresowania spółki – jej strategia zakłada osiągnięcie do 2020 r. 40-60 MW mocy pochodzących z biogazu. Jednak tego typu inwestycje nie są przez nią traktowane priorytetowo.
newseria.pl
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |