O współpracy polsko-chińskiej w ostatnich dniach mówi się bardzo dużo i zwykle pozytywnie. Nie brakuje jednak głosów sceptycznych, które zwracają uwagę, że Chińczycy mają specyficzny sposób robienia interesów. – Żeby się nie okazało, że wyjdziemy na tym jak Zabłocki na mydle - przestrzega Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK.
Podczas trwającej dwa dni wizyty chińska delegacja z premierem Wen Jiabao na czele rozmawiała z polskimi poilitykami i przedsiębiorcami o perspektywach współpracy na następne lata. Chiński premier podczas Forum Gospodarczego Polska-Europa Środkowa-Chiny w Warszawie powiedział, że Państwo Środka ma długoterminowy plan pogłębiania współpracy z Polską. – Polska jest dzisiaj największym partnerem gospodarczym Chin w Europie Środkowej - wtórował mu Premier Donald Tusk.
Zdaniem głównego ekonomisty SKOK Janusza Szewczaka zacieśnianie relacji gospodarczych między Polską a Chinami może się wiązać ze sporym ryzykiem.
– Chińczycy nigdy nie robią dla siebie złych interesów. Oni jak nie zarobią, to nie robią interesów – uważa Janusz Szewczak. – Myślę, że jest poważne ryzyko dla polskich firm np. z branży energetycznej. Jeśli Chińczycy by tam weszli, niewątpliwie wykoszą te firmy, które pracują w Polsce na rzecz energetyki.
Energetyka, obok infrastruktury, to najczęściej wymieniane dziedziny, w których chińskie firmy chciałyby inwestować.
To że Chiny są zainteresowane przejmowaniem firm podkreślił podczas forum dyrektor generalny Chińskiej Agencji Promocji Inwestycji Liu Dianxun. Zaznaczył on wyraźnie że Chiny przeszły z inwestycji typu greenfield do przejmowania firm. To staje się najważniejszym sposobem chińskiego inwestowania – podkreślał polski minister gospodarki.
– To nie jest fabryka na zielonym polu i uruchomienie produkcji. To na ogół jest poszukiwanie okazji, aby kupić dobrą markę, najlepiej światową czy co najmniej europejską, firmę, która ma technologię. Trzeba też brać pod uwagę, że Chińczycy inwestują czasami, żeby przejąć rynek, miejsca pracy przesunąć do siebie, a tu dostarczać towary – mówił podczas Forum Gospodarczego wicepremier Waldemar Pawlak.
Liu Dianxun podkreślił, że rocznie na tego typu inwestycje Chiny przeznaczają kwotę rzędu 20 mld dol. Mówił też, że co prawda uprzywilejowane w tego typu transakcjach były dotychczas wielkie firmy państwowe, lecz działają już i firmy prywatne.
Główny ekonomista SKOK nie ma wątpliwości, że Chiny to wielki gospodarczy potencjał i olbrzymie wolne środki do zainwestowania. Przypomina jednak, że nie zawsze nasza współpraca biznesowa z zagranicznymi partnerami wychodziła nam na dobre.
– Problem tylko w tym, żebyśmy nie wyszli na tym tak, jak np. na prywatyzacji banków. Łatwo jest sprzedać coś kapitałowi zagranicznemu – tak, jak zrobiliśmy z sektorem bankowym. Oby nie okazało się, że teraz sprzedamy energetykę Chińczykom i będziemy płacić za prąd Chińczykom – przestrzega Janusz Szewczak.
Jednocześnie dodaje, że współpracy z Chinami nie da się uniknąć. Pogłębianiu dwustronnych biznesowych relacji powinnien jednak towarzyszyć rozsądek.
– To trzeba bardzo mądrze rozegrać. Ta władza musi być stanowcza w tych biznesach, żeby się nie okazało, że zrobimy interes jak Zabłocki na mydle, czyli wszyscy zarobią, z wyjątkiem nas – dodaje Janusz Szewczak.
newseria.pl
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |