Zgodnie z regulacjami UE, od końca 2020 r. wszystkie nowo oddawane budynki będą musiały mieć niemal zerowe zużycie energii. W wielu przypadkach budowa takich budynków będzie niemożliwa lub bardzo droga - mówi Paweł Warda, doradca ds. akredytacji LEED w Jones Lang LaSalle.
Dyrektywa Unii Europejskiej w tym zakresie jest dość restrykcyjna i moim zdaniem wprowadzenie jej w życie w 100 proc będzie bardzo trudne w tym czasie. W przypadku budownictwa mieszkaniowego, zwłaszcza indywidualnego, są techniczne rozwiązania pozwalające na spełnienie tych wymagań, problemem tu może okazać się koszt. Natomiast jeśli chodzi o budynki komercyjne, w gęstej zabudowie w mieście, to będzie bardzo trudne też z technicznego punktu widzenia - ocenia Paweł Warda, doradca ds. akredytacji LEED w Jones Lang LaSalle.
Zgodnie z dyrektywą, nowe obiekty oddawane po roku 2020 budynki powinny być netto zero energetyczne. Trwają jeszcze szczegółowe dyskusje nad definicjami, ale należy się spodziewać, że takie obiekty będą musiały się charakteryzować bardzo niską konsumpcją energii i będzie konieczne instalowanie urządzeń wytwarzających energię ze źródeł odnawialnych żeby móc to zbilansować.
- Przy obecnych technologiach byłoby to dość trudne, jeżeli nie niemożliwe w wielu przypadkach, a na pewno drogie. Trudno obecnie sobie wyobrazić sytuację, że np. wielopiętrowy budynek biurowy, stojący w gęstej zabudowie w centrum miasta, będzie wytwarzał na tyle energii, aby móc zbilansować swoją konsumpcję - dodaje Paweł Warda.
Zwraca uwagę, że oczywiście można budować budynki w sposób bardziej oszczędny i można stosować OZE, jak np. pompy ciepła, ale nie zawsze jest to możliwe na dużą skalę.
W przypadku budynków przemysłowych i handlowych, nie leżących w gęstej zabudowie, z dużą powierzchnią dachu i działki, gdzie jest dużo miejsca na panele fotowoltaniczne czy wiatraki, spełnienie tych wymogów będzie prostsze.
Źródło: wnp.pl
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |