Producent energii z odnawialnych źródeł w Polsce za każdą wyprodukowaną megawatogodzinę uzyskuje zielony certyfikat o wartości 270 zł – więcej niż dostaje za samą energię (ok. 200 zł). W 2009 roku wartość wszystkich przyznanych certyfikatów wyniosła aż 2,5 mld zł. W marcu tego roku Ministerstwo Gospodarki przedstawiło nowy projekt rozporządzenia o obowiązku uzyskania certyfikatów, w którym zakłada, że w 2020 roku firmy będą sprzedawać 14,4% energii elektrycznej z odnawialnych źródeł. Na taką ilość po zmianie prawa będą musiały uzyskać certyfikaty albo zapłacić opłatę zastępczą.
W poprzednim projekcie rozporządzenia energia elektryczna z OZE w 2020 roku miała stanowić 18,7% – to gwarantowało, że Polska wypełni obowiązek osiągnięcia 15% energii z odnawialnych źródeł w zużyciu energii brutto, jak ustaliła to z Komisją Europejską. Niezrealizowanie tego celu grozi niemałymi karami.
Analitycy banku BZ WBK w rozmowie z „Rzeczpospolitą” twierdzą, że obniżenie celu o ponad 4% jest sensowne tylko wtedy, gdy z systemu zielonych certyfikatów wyłączone zostaną inwestycje, które już się zwróciły i wsparcia nie potrzebują – głównie stare elektrownie wodne. Jednocześnie energia przez nie produkowana nadal wliczałaby się do nałożonego prze UE zobowiązania, dzięki czemu cel zostałby zrealizowany.
Polska nie jest jedynym krajem, który zauważa konieczność zmian w mechanizmie. Kosztowne systemy wsparcia są reformowane też w innych państwach: prawo gwarantujące elektrowniom słonecznym w Czechach dużo wyższe ceny niż średnia rynkowa przestało obowiązywać, również niemiecki rząd zmniejszył już taryfy na zieloną energię o 13%. Projekt rozporządzenia, które ma uczynić polski system wsparcia OZE tańszym, może obowiązywać jednak tylko do 2012 roku – wtedy to obecnie obowiązujące prawo energetyczne ma zostać zmienione.
Na zmianę systemu, a także stworzenie nowego prawa, mogą wpłynąć plany unijnego komisarza ds. energii, Günthera Oettingera. Uważa on, że harmonizacja systemów wsparcia rozwoju odnawialnych źródeł energii w ramach Unii Europejskiej jest konieczna. Podobna sugestia zawarta została w dokumencie Komisji Europejskiej „Renewable Energy: Progressing toward the 2020 target”, opublikowanym przed europejskim szczytem energetycznym na początku lutego br. Dzięki harmonizacji i stworzeniu wspólnego rynku energii odnawialnej można by zaoszczędzić nawet 10 mld euro rocznie.
Mimo że nikt, nawet w samej Komisji, nie wie jeszcze, jakby to miało przebiegać, już sama zapowiedź harmonizacji wywołała skrajne reakcje. Niektóre europejskie przedsiębiorstwa energetyczne wyraziły swoje poparcie dla pomysłu. Johannes Thyssen, prezes zarządu Eonu podczas styczniowego branżowego spotkania w Berlinie podkreślił konieczność integracji strategii i technologii.
W sens prac nad wspólnym, europejskim rozwiązaniem wątpi natomiast niemiecki minister ochrony środowiska, Norbert Röttgen. Według niego będzie to wypowiedzenie wojny polityce energetycznej Niemiec. „Jeśli niemieckie pieniądze będą wspierać odnawialne źródła energii w południowych Włoszech czy Hiszpanii, a my ciągle będziemy musieli importować energię, cała transformacja nie będzie miała sensu i straci poparcie niemieckiego społeczeństwa”, stwierdził.
Inni potwierdzają te obawy. „Jeśli weszłoby w życie europejskiej prawo o odnawialnej energii, nawet wzorowane na niemieckiej ustawie ‘German Renewable Energy Act’ (EEG), inwestycje w Niemczech prawdopodobnie skończyłyby się”, powiedział Hans-Peter Villis, dyrektor innego niemieckiego przedsiębiorstwa energetycznego – EnBW. Sam szef gabinetu komisarza Oettingera, Michael Köhler przyznał, że nie wiadomo, czy w takiej sytuacji Niemcy pozostałyby liderem w rozwoju technologii OZE. Prezes Europejskiej Federacji Odnawialnej Energii, Rainer Hinrichs-Rahlwes podsumował zamieszanie wywołane deklaracją komisarza stwierdzeniem, że nie docenia on roli, jaką może odegrać unijna dyrektywa o odnawialnych źródłach energii.
Harmonizacja ma być częścią długoterminowej polityki energetycznej i klimatycznej, która będzie zaprezentowana przez Komisję Europejską w grudniu tego roku. Komisarz Oettinger chce, by proces rozpoczął się jeszcze w tym dziesięcioleciu.
Źródło: choronmyklimat.pl