W ubiegłym roku, miały miejsce podwyżki cen energii elektrycznej. Część z producentów lub firm dostarczających prąd do naszych domów, tłumaczyła je koniecznością zakupu większej ilości droższej energii ze źródeł odnawialnych (OZE) oraz tzw. zielonych certyfikatów. Czy faktycznie, energia ze źródeł odnawialnych przyczynia się do wzrostu cen?
Zgodnie z obowiązującą ustawą Prawo energetyczne z dnia 10 kwietnia 1997 r (ze zm.), przedsiębiorstwa energetyczne sprzedające energię elektryczną odbiorcom końcowym, zobowiązane są w danym roku do zakupu odpowiedniej ilości zielonych certyfikatów lub do wniesienia stosownej opłaty zastępczej. Jeśli stanowią jednocześnie dla danego podmiotu wytwarzającego OZE tzw. sprzedawcę z urzędu, zobowiązani są także do zakupu całej ilości oferowanej do sprzedaży energii elektrycznej produkowanej w źródłach odnawialnych przyłączonych do sieci elektroenergetycznej. Obowiązek nałożony na wskazane podmioty jest spełniony, jeśli certyfikaty zostały przedłożone w odpowiedniej ilości w terminie do Urzędu Regulacji Energetyki lub została wniesiona opłata zastępcza. Certyfikaty mogą być pozyskane albo z tytułu własnej produkcji energii elektrycznej w źródłach odnawialnych albo przez ich zakup na rynku od wytwórców OZE. Przedsiębiorstwo, które nie wypełni obowiązku podlega karze finansowej.
„Zakup energii elektrycznej w danym roku od wytwórców OZE odbywa się po średniej cenie energii z roku poprzedniego, co oznacza, że w roku 2010 gwarantowana cena energii elektrycznej z OZE wynosi 19,7210 groszy za kWh. Ponieważ ceny energii w Europie wzrastają, niesłuszne jest twierdzenie że energia ze źródeł odnawialnych powoduje potrzebę wzrostu cen energii globalnie, za którą odbiorcy końcowi płacą przykładowo dziś ok. 23,5500 groszy netto (bez uwzględnienia kosztów dystrybucji, opłaty handlowej i podatku akcyzowego)” – tłumaczy Michał Ćwil, ekspert II Międzynarodowego Kongresu Energii Odnawialnej – Green Power 2010 z ramienia Polskiej Izby Gospodarczej Energii Odnawialnej. „Warto podkreślić, że jednostki wytwórcze w oparciu o OZE położone są blisko odbiorcy, co przekłada się na znacznie mniejsze straty na przesyle energii (powinno to także wpłynąć na koszty przesyłu). Niesłuszne jest także podkreślanie, że istnieje obowiązek zakupu coraz większej ilości zielonych certyfikatów. Z jednej strony podmioty w celu wypełnienia obowiązku mogą alternatywnie wnieść opłatę zastępcza, a z drugiej strony obowiązek na lata 2011 oraz 2012 jest taki sam jak dla roku 2010 i wynosi 10,4% (taki udział energii spośród całkowitej sprzedanej do odbiorców końcowych podlega obowiązkowi)” – tłumaczy Michał Ćwil.
System zielonych certyfikatów wprowadzony w Polsce w zasadzie w roku 2005 miał przyczynić się do rozwoju nowych mocy wytwórczych. Tymczasem wspiera scentralizowane moce wytwórcze energii elektrycznej w technologii współspalania biomasy (np. drewna) z węglem. W ostatnim roku udział zielonych certyfikatów wydanych z tytułu produkcji energii elektrycznej w tej technologii, (jako zielonej energii elektrycznej) stanowi 47% wszystkich wydanych w tym roku certyfikatów zielonych. Pomijając już certyfikaty wydane dla dużej energetyki wodnej, można wykazać, że co najmniej połowa systemu wsparcia skierowana jest do dużych koncernów energetycznych. Biorąc pod uwagę projekt rozporządzenia Ministra Gospodarki wprowadzający nowe obowiązki w zakresie zielonych certyfikatów oraz regulacje dotyczące wykorzystania drewna w energetyce stwierdza się, że poziom produkcji energii elektrycznej w technologii współspalanie nie tyle będzie utrzymany, co będzie wzrastał. Dlatego wszelkie podwyżki cen energii elektrycznej będące efektem rozwoju odnawialnych źródeł energii powinny oparte być na rzetelnej analizie rynku.
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |