Choć od likwidacji kopalń minęło ok. 10 lat, na Śląsku wciąż są rodziny byłych górników, które znalazły się w grupie wykluczonych społecznie. Największym problemem jest jednak nie skala tego zjawiska, ale jego charakter i długotrwałość - wynika z badań przeprowadzonych w dwóch śląskich gminach. Naukowcy z Głównego Instytutu Górnictwa (GIG), w ramach projektu współfinansowanego z unijnych środków, zbadali problem wykluczenia społecznego w gminach: Czerwionka-Leszczynach, gdzie mieściła się zamknięta w 2000 r. kopalnia "Dębieńsko", i Wodzisław Śląski, gdzie do 2001 r. działała kopalnia "1 Maja".
Socjologowie przeanalizowali sytuację społeczną b. górników w obu gminach. O ocenę, czy górnicze rodziny rzeczywiście znalazły się wśród osób społecznie wykluczonych oraz o skalę tego zjawiska zapytali przedstawicieli różnych środowisk: ekspertów rynku pracy, pracowników ośrodków pomocy społecznej, samorządowców, analityków gospodarczych, policjantów, społeczników, księży z miejscowych parafii.
Ankietowani w dużej części uznali, że zjawisko wykluczenia jest faktem, choć ma różne oblicza. Czynniki społecznego ryzyka, często kumulujące się, to m.in. bezrobocie, brak dostępu do świadczeń społecznych, rozpad rodziny, ubóstwo, nałogi. Procesy te rozpoczęły się krótko po zamknięciu kopalń i w wielu przypadkach nasiliły się w ciągu minionych 10 lat.
Wśród przyczyn wykluczenia ankietowani wskazali m.in. politykę państwa skutkującą zamknięciem kopalń, ale także wiele indywidualnych cech, wśród nich niskie kompetencje zawodowe byłych górników i model rodziny górniczej, w której tradycyjnie osobą utrzymującą rodzinę powinien być mąż; żona, która zajmuje się dziećmi, zwykle nie pracuje i nie dokształca się.
Sytuację b. górników i ich żon na rynku pracy komplikuje fakt, że ich kompetencje osobiste są na ogół niskie. Kwalifikacje zawodowe czy niski poziom wykształcenia b. górników wynikają z tego, że wielu z nich poszło do pracy w kopalni zaraz po skończeniu szkoły zawodowej, a ich żony przywykły do siedzenia w domu. Ci górnicy, którzy znaleźli nową pracę, często mieli, lub nadal mają, trudności w zaakceptowaniu nowej roli zawodowej. Część tych, którzy wzięli odprawy, pracuje w niedalekich czeskich kopalniach, przyjeżdżając do domu na weekendy lub rzadziej. Może to rozbijać więzi rodzinne.
Badania pokazały, że w niewielkiej Czerwionce-Leszczynach zjawisko wykluczenia społecznego b. górników jest poważnym problemem. W większym Wodzisławiu Śląskim dotkliwa jest nie tyle skala zjawiska, co jego charakter, skutkujący nasilonym bezrobociem, uzależnieniem od alkoholu, ubóstwem.
Przed likwidacją kopalnia "Dębieńsko" zatrudniała prawie 2,5 tys. osób. Część pracowników podjęła pracę w innych kopalniach, jednak wielu z nich skorzystało ze świadczeń górniczego pakietu socjalnego - 5-letnich urlopów przedemerytalnych i jednorazowych odpraw pieniężnych - za odejście z pracy górnicy dostawali wówczas ok. 44 tys. zł.
Realizowany przy współpracy Stowarzyszenia Gmin Górniczych projekt służył praktycznemu celowi - jego wyniki będą wykorzystane w tworzeniu gminnych polityk społecznych. Naukowcy postulują też stworzenie lokalnej sieci organizacji i instytucji, ukierunkowanej na pomoc dla rodzin dotkniętych problemem wykluczenia. Dr Konrad Tausz z GIG ocenia, że sytuacja wymaga wdrożenia programu, przeciwdziałającego wykluczeniu.
"Taki program nie mógł powstać 10 lat temu; w tamtym czasie zbyt łatwo uwierzono w samozaradność górników, zwłaszcza, że w rezultacie większość z nich wykazała się zaradnością: zmieniła zawód, znalazła inną pracę, a niemała liczba podjęła pracę w kopalniach czeskich. W gminach jednak powstały górnicze enklawy biedy, zamieszkane przez rodziny byłych górników" - powiedział dr Tausz.
Właśnie do takich rodzin oraz innych grup dotkniętych zjawiskiem wykluczenia społecznego, ma być adresowany program, który powstał przy udziale ekspertów reprezentujących instytucje polityki społecznej w Czerwionce-Leszczynach i Wodzisławiu Śląskim. Konstrukcja programu, rozpisanego do 2014 r., jest uniwersalna i możliwa do zastosowania w każdej gminie górniczej w Polsce.
W ramach rozpoczętego w końcu lat 90. programu restrukturyzacji górnictwa, z kopalń w ciągu niespełna czterech lat odeszło ok. 100 tys. górników. Dwie trzecie z nich skorzystało z urlopów przedemerytalnych i jednorazowych odpraw pieniężnych, pozostali przeszli m.in. na emerytury.
Według dr. Tausza, autorzy reform gospodarczych, w tym reformy górnictwa, wprawdzie zdawali sobie sprawę ze społecznych skutków zmian, ale nie do końca uświadamiali sobie ich skalę i rodzaj. "Nasuwa się pytanie, czy można było zapobiec tym negatywnym skutkom. Naszym zdaniem, nie można było im zapobiec, ale z całą pewnością można było ograniczyć ich rozmiary" - ocenił naukowiec.MAB
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |