Częściowe wyłączenie systemu energetycznego Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) na krótko zakłóciło w poniedziałek pierwszy kosmiczny spacer dwóch astronautów z załogi wahadłowca Atlantis, montujących zapasową antenę do łączności z Ziemią.
Awaria ta nastąpiła w dwie godziny po wyjściu Garretta Reismana i Stephena Bowena na zewnątrz stacji orbitalnej. Po nagłym wyłączeniu się jej głównego komputera sterująco-kontrolnego zaczął od razu funkcjonować komputer zapasowy, ale ustało zasilanie prądem niektórych urządzeń. Przestały między innymi działać monitory wideo, z których korzystał operator zdalnie sterowanego wysięgnika roboczego Piers Sellers.
W momencie tym Reisman znajdował się na końcu 17-metrowego wysięgnika, a Bowen zajmował się wtyczkami przewodów elektrycznych na głównej ramie stacji orbitalnej. Obaj otrzymali polecenie wstrzymania pracy. Jak zaznaczyła NASA, nie grozi im żadne niebezpieczeństwo.
Po mniej niż pół godzinie sytuacja wróciła do normy, choć pracował nadal komputer zapasowy. Astronauci dokonali pomyślnego zamontowania anteny o blisko dwumetrowej średnicy i jej czterometrowego nośnika.
Atlantis przycumował do ISS w niedzielę. Wahadłowiec, który wystartował z przylądka Canveral na Florydzie w piątek, dowiózł na orbitę sześciometrowej długości rosyjski moduł do badań naukowych oraz różne elementy zaopatrzenia.
Członkowie załogi Atlantis wyjdą w otwartą przestrzeń kosmiczną jeszcze dwa razy. Poza montażem anteny mają m.in. wymienić akumulatory gromadzące energię elektryczną z baterii słonecznych ISS i zainstalować nową platformę narzędziową na jej wysięgniku roboczym.
Jest to 32. i ostatni lot Atlantis. W bieżącym roku NASA wycofa ze służby wszystkie trzy swoje promy kosmiczne. Program wykorzystania wahadłowców przewiduje jeszcze po jednym locie orbitalnym pojazdów Discovery i Endeavour. DMI
REKLAMA |
REKLAMA |
REKLAMA |